Starcie o tytuł mistrza Drugiej Ligi Szóstek pomiędzy FC Hermes i Gramy Czasami zapowiadało się wyborni. Nominalnym gospodarzom wystarczał tu remis, ale od pierwszego gwizdka było wiadomo, że zespół z Ukrainy gra o pełną pulę. I na dowód tego już w 2 minucie Aleksandr Churmenchenko trafił na 1:0. Potem dwa groźne strzały wybronił Serhii Kozhukar, ale za trzecim razem został w końcu pokonany przez Pawła Staniszewskiego. Na odpowiedź FC H nie trzeba było długo czekać. W 7 minucie niezawodny Dmitro Kuprik uderzył na 2:1. Za moment Patryk Paszko obił słupek, ale niespełna kwadransie zrobiło się 4:1. Najpierw Kuprik, a potem Churmenchenko po raz drugi wpisali się na listę strzelców i Hermes znalazł się w doskonałej sytuacji. GC wiedząc o tym rzucili się do odrabiania strat, ale byli nieskuteczni. Stąd też rezultat do przerwy utrzymał się. Jak pierwsza połowa była, pomimo wyniku 4:1, dość wyrównana, tak druga to był prawdziwy popis drużyny w błękitnych trykotach. Denis Chestiakov, Yauhenii Novik, wspomniany wcześniej Churmenchenko grali jak nut, ale w zasadzie cały skład FC H wyglądał wybornie. Gospodarze raz za razem punktowali rywali i to w efektowny sposób. Obejrzeliśmy moc koronkowych akcji i ładnego, opartego na wymianie podań i pozycji futbolu. Końcowe rozstrzygnięcie 14:4 mówi samo za siebie. FC Hermes w wielkim stylu przypieczętował mistrzowski wazon, pokonując bezpośredniego przeciwnika. I za to należą im się wielkie brawa. Lecz oklaski też dla Gramy Czasami, którzy przez cały sezon pokazywali, że są naprawdę silnym zespołem.