Siódmą kolejkę w pierwszej lidze zamykała rywalizacja między wiceliderem, a zeszłorocznymi brązowymi medalistami naszych rozgrywek. Mecze obu drużyn to już klasyk ligi, który zawsze gwarantuje emocje i dużo jakości. Obie ekipy stawiły się w mocnych zestawieniach, więc mecz zapowiadał się spełnić nasze oczekiwania. Grę lepiej rozpoczął Chemik Bemowo, który starał się rozgrywać akcje i przyniosło to efekt w postaci gola 6 minut po pierwszym gwizdku. Od tego momentu Gladiatorzy starali się przejmować inicjatywę, co wydaje się odpowiadało dobrze broniącym gościom. Wiceliderzy konsekwentnie próbowali znaleźć wolne miejsce w polu karnym rywali, co się udało Piotrowi Płatkowi po niespełna kwadransie gry. Bramka tylko dodała im ochoty do kolejnych ataków i wydawało się, że podwyższą prowadzenie bowiem jeden z ich zawodników miał piłkę na drugim metrze przed bramką Chemika i oddał strzał. Fenomenalnie jednak w tym momencie pojawił się Damian Marcińczak zaliczając bardzo ważną interwencję, bowiem było to spotkanie gdzie gol przewagi zdecydowanie ustawiał przebieg dalszej gry. Zatem pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:1. Jak się później okazało, najważniejsze z perspektywy losów meczu okazało się przybycie kolejnego gracza Chemika w trakcie przerwy. Paweł Giel zdecydowanie rozruszał ofensywę zawodników w zielonych koszulkach próbując indywidualnych akcji oraz dogrywając „ciasteczka”. Jedno z nich zaserwował w 46-tej minucie Michałowi Ścieszce, który musiał tylko dostawić nogę do „pustaka”. Trzeba przyznać, że wynik 1:2 jest minimalnym rozmiarem porażki, ponieważ Dominik Pajda w drugiej połowie niejednokrotnie uchronił Gladiatorów przez utratą bramki. Klasyk nie zawiódł.