Na koniec trzecioligowych zmagań trzecie w stawce Chyże Rosomaki podejmowały trzecią od końca ekipę Nie Ma Mocnych. Faworytem była oczywiście drużyna Jacka Dobraczyńskiego, która wobec pauzy lidera miała szansę przesunąć się w tabeli przynajmniej na drugie miejsce. Skład jednak nie dopisał. Zabrakło duetu Dygas – Galimski, co w konfrontacji z doświadczoną drużyną Piotra Burdacha dało nam wyrównany bój. Pierwsza połowa nie zachwyciła. Dużo walki, tempo średnie i tylko jeden gol i to uwaga, dla gości. Tuż przed przerwą Sebastian Pieczonka zagrał do Tomka Świdra i do przerwy prowadzili „Seledynowi”. Po zmianie stron od razu do roboty wzięli się gospodarze, by już po pięciu minutach móc cieszyć z gola wyrównującego. Podanie Arkadiusza Zięby na bramkę zamienił Piotr Tomaszewski. Mogło się wydawać, że gospodarze wrócą do gry, tymczasem osiem minut potem Sebastian Świerczyński wykorzystał podanie Bartka Maciołka i znów prowadzili goście. Mało tego po kolejnych pięciu minutach było już 3:1, a na listę strzelców, po podaniu Świdra, wpisał się Maciołek. To nie koniec emocji. Gospodarze ani myśleli złożyć broń i po kolejnych trzech minutach złapali jeszcze kontakt. Autorem gola był Piotr Marecki, a asystą popisał się Tomek Stopyra. Rosomaki walczyły do końca i mogły, a nawet powinny choćby wyrównać, ale to rywal w samej końcówce postawił kropkę nad i. Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego wynik spotkania ustalił najlepszy na placu, Tomek Świder. Ostatecznie Nie Ma Mocnych sprawili nie lada niespodziankę odprawiając z kwitkiem Chyże Rosomaki 4:2.