W absolutnym hicie tej serii Czwartej Ligi Siódemek w szranki stanęły lider oraz trzecia drużyna w stawce, a dokładnie Złotopolscy Warszawa podejmowali Harataczy. Obie drużyny w tabeli dzieliły dwa punkty na korzyść ekipy Bartka Michalskiego, a zatem stawką mógł być fotel lidera, bo pamiętajmy, że obie ekipy dzielił Legion, który miał tyle samo punktów co lider. Nie było jednak mowy o faworyzowaniu którejś ze stron. W pierwszej połowie jedni i drudzy grali bardzo ostrożnie i zachowawczo, co poskutkowało tylko jedną bramką, którą sześć minut przed przerwą wbili Złotopolscy. Po zmianie stron bardzo dobrą partię rozegrali gracze w żółtych trykotach, którzy już po trzech minutach prowadzili 2:0. Pięć minut potem było już 3:0, a gospodarze wcale nie mięli zamiaru się zatrzymywać. Haratacze ruszyli do ataku niemal całą drużyną, ale wtedy bardzo mądrze zagrał najlepszy na placu – Illia Dehoda, który najpierw przechwycił piłkę w środkowej strefie boiska i lobem niemal z połowy trafił na 4:0, a kilka minut potem w podobnym okolicznościach przechwycił piłkę na skrzydle i płaskim strzałem z daleka do pustej bramki podwyższył na 5:0. Z tego goście nie mieli prawa się już podnieść, choć w samej końcówce stać ich było jeszcze na dwa honorowe trafienia. Ostatecznie Złotopolscy Warszawa pewnie pokonali Harataczy 5:2 i utrzymali pozycję lidera, przyklepując tym samym awans szczebel wyżej.