O ile mecz o mistrzostwo zdarza się każdego sezonu, o tyle spotkanie takie jak to, wpisze się na stałe w annałach Ligi Bemowskiej.

Ale od początku. KS Kierownicy wygrywając w tym spotkaniu zapewniali sobie tytuł mistrzowski bez oglądania się na inne zespoły. Wszystko zależało od nich samych. Oni byli panami sytuacji i tylko oni mieli wpływ kto zostanie mistrzem ZINA pierwszej ligi.

Fortuna, która jest solidną ekipą, ze znacznie większym potencjałem niż zajmowane dotychczas miejsca w tabeli, nie miała zamiaru ułatwiać Kierownikom zdobycia mistrzostwa i dzielnie stawiała im czoła, motywowana naturalnie przez kolegów z Abi Squadu.

Mecz był bardzo ciężki dla Kierowników. Każda mijająca minuta bez zdobycia gola, podnosiła poziom niepewności i zdenerwowania, które nigdy nie pomagają.

O dziwo więcej klarownych sytuacji miała Fortuna, która zapewne strzelając chociaż jednego gola, przekreśliłaby ostatecznie szanse Kierowników na mistrza.

Atmosfera zagęszczała się z minuty na minutę, a na horyzoncie nie widać było świeżego powiewu nadziei dla ekipy „Burzy”. Burza na pewno pojawiła się w głowach niektórych graczy Kierowników, mącąc w głowach i powodując psychiczne odrętwienie na samą myśl o tym, aby mistrzostwo mogło wypaść im z rąk.

I kiedy wydawało się, że obie ekipy podzielą się punktami, a mistrzostwo przypadnie drużynie LGB, która żarliwie dopingowała graczy Fortuny...stała się rzecz niebywała.

W ostatniej akcji meczu, gdzie Kierownicy wykonywali kolejny rzut rożny, w sukurs swojej ekipie z bramki wyszedł Maciek Miękina, który nie wiedział, że za kilka sekund utonie w objęciach swoich kolegów, że jego nazwisko będzie się tego dnia odbijać echem na wszystkich boiskach Ligi Bemowskiej.

Maciek Miękina strzelił gola na wagę zwycięstwa, na wagę trzech punktów, na wagę mistrzostwa ZINA pierwszej ligi!

Taki scenariusz mogło napisać tylko życie. Wszyscy zgromadzeni i oglądający to spotkanie z boku, dostali kolejny dowód na to, że piłka nożna nie jest jedynie sportem. To coś znacznie więcej ale zdecydowanie na inną historię. Tego dnia historia nosiła imię Maćka Miękiny.

Drużyna Fortuny też miała swojego bohatera, był nim także bramkarz, Paweł Starzewski. Zdecydowanie najlepszy piłkarz tego spotkania. Może trochę w cieniu kolegi z przeciwnej drużyny, ale on miał także swoje małe zwycięstwo w tym meczu.