Tornado UA boleśnie doświadcza debiutanckiego sezonu w Totalbet 1.Liga 7x7. Po wygranej na inaugurację zaliczyli 4 kolejne porażki i siłą rzeczy nie mogli być stawiani w roli faworyta w meczu przeciwko Harataczom. Ci zaś grają w kratkę, lecz trzy punkty w tym pojedynku wydawały się być obowiązkiem. Na samym początku śmiało możemy napisać, że rywalizacja nie rozczarowała. Przez niemalże 50 minut oglądaliśmy dynamiczne zawody, a obie drużyny grały stosunkowo czysto. Jako pierwszy do siatki trafił Bartłomiej Flaga, który bardzo dobrze przymierzył na długi słupek pozostawiając bramkarza bez szans na skuteczną interwencję. Radość z prowadzenia nie trwała długo, ponieważ już niespełna 120 sekund później niezawodny Taras Tsolkovskyi wyrównał. Ten sam gracz w 20. minucie wyprowadził Tornado UA na prowadzenie 2:1. Wydawało się, że pięć minut, które zostawało do końca pierwszej części, pozwoli gospodarzom dowieźć przewagę. Nic bardziej mylnego. Haratacze, nietypowo dla nich, chętnie atakowały i trzeba przyznać, że skuteczność nie zawodziła. Chwilę po utracie gola, ręką we własnym polu karnym zagrał obrońca Tornado, a „jedenastkę” pewnie wykorzystał Sebastian Murawski. Remis nie był wystarczający dla gości i Dawid Wichowski, tuż przed gwizdkiem arbitra, trafił na 2:3. Tym samym goście w ostatniej chwili odwrócili wynik, co mogło zwiastować, że w drugiej części wrócą do swojego stylu gry, który opiera się na dobrze zorganizowanej defensywie. I faktycznie przez długi fragment drugiej części takie podejście się sprawdzało. Dopiero w 37. minucie Michała Staniszewskiego pokonał Taras Tsolkovskyi kompletując hat-tricka. Być może nie był to wybitny występ atakującego gospodarzy, ale liczby – jak zawsze – były topowe. Gra w kolejnych minutach nadal była wyrównana, ale im bliżej końca, tym wyraźniej było widać, że to Harataczom zależy na trzech punktach. W 48. minucie udało się przełamać obronę rywali i Włodek Drowaliuk wykorzystał podanie Mateusza Budzicha zapewniając swojemu zespołowi wygraną 3:4 po meczu pełnym emocji. Tym samym gospodarze znacząco przybliżyli się do udziału w grupie „mistrzowskiej”, a tam walka zapowiada się emocjonująco.