Spotkanie Borowików z Szybkim Shotem było rozstrzygające jeśli chodzi o walkę o podium. Przegrywający pozbawiał się szans. Co prawda realne szanse na medale były znacznie większe po stronie gospodarzy, ale matematycznie goście również mogli mieć nadzieję. Na pierwszego gola czekaliśmy równo kwadrans, a w tym czasie rosły emocje pomiędzy obiema drużynami. Borowiki nieco częściej utrzymywali się przy piłce, natomiast Szybki Shot przede wszystkim starał się rozbijać próby rywali i szukać okazji w kontratakach oraz uderzeniach z dystansu. I to oni trafili do siatki jako pierwsi – na raty zrobił to Kacper Słowikowski. Stracona bramka podrażniła gospodarzy, którzy już kilkanaście sekund później trafili w słupek. Minęła krótka chwila i mieli rzut wolny. Dobrze przymierzył Bartłomiej Folc, lecz futbolówka po głowie obrońcy powędrowała na rzut rożny. Goście się odgryźli. Za pierwszym razem dobrą interwencją nogami popisał się bramkarz Borówików, lecz po rzucie rożnym podwyższyli prowadzenie. Mieli nieco szczęścia, ponieważ piłkę zagraną w pole karne odbił obrońca rywali i trafił do własnej bramki. Starta gola wprowadziła jeszcze więcej napięcia w szeregach gospodarzy i po chwili jeden z zawodników został ukarany żółtą kartą za celowe zagranie piłki ręką. Goście natomiast nie dali się sprowokować i spokojnie wykonywali swój plan. W efekcie, na chwilę przed przerwą, Maciej Medyński podwyższył prowadzenie na 0:3. Pierwsza część była wyrównana, na co nie wskazywał rezultat. Druga połowa rozpoczęła się od podwyższenia przewagi do czterech goli. Dopiero wtedy Borowiki zaczęły grać lepiej i udało im się zmniejszyć straty do wyniku 2:4. Dobry fragment gry miał Bartłomiej Folc, który był najaktywniejszym zawodnikiem swojego zespołu. Okazało się, że to jednak był chwilowy zryw, a ostatnie 10 minut meczu w zupełności należało do Szybkiego Shota. Kolejne cztery gole padły ich łupem, a na boisku rządził duet Maciej Medyński – Adam Gomoła. Ostatecznie goście wygrali 2:8 i sprawili niespodziankę.