W konfrontacji Dynamitu Warszawa z Orłami Leszka w ramach Trzeciej Ligi Siódemek faworytem byli walczący o podium nominalni gospodarze, ale Orły miały też swój cel. Gdyż w razie porażki Paweł Przyborski i jego świta spadli by z ligi. Zatem spodziewaliśmy się, że goście tak łatwo nie odpuszczą. I tak też było w istocie. W pierwszej połowie nie działo się za wiele. Gra toczyła się głównie w środku pola, ale nie miało to za dużego przełożenia na sytuacje strzeleckie. Stąd też do przerwy obejrzeliśmy bezbramkowy remis. Po zmianie stron było już znacznie ciekawiej. DW nieco przycisnęli, ale brakowało im skuteczności. W 38 minucie dobrej szansy nie wykorzystał Grzegorz Leszczyński, który uderzył ponad bramką, ale w 42 minucie w końcu nastąpiło przełamanie. Rozgrywający bardzo dobre zawody Krzysztof Skrzypczak zagrał do Filipa Błusia, a ten otworzył wynik. Nie minęło 60 sekund i było już 2:0. Najlepszy na placu Błuś wycofał piłkę do Adama Brodowskiego, a ten huknął nie do obrony i Orły znalazły się w dużych tarapatach. Nie złożyli jednak broni. Na 120 sekund przed końcem po uderzeniu głową golkiper Piotr Jakubowski ledwą sięgnął futbolówkę ręką, ale przy dobitce Damiana Stachowicza nie miał już nic do powiedzenia i zrobiło się już tylko 2:1. OL zwietrzyli swoją szansę i do końca walczyli o choćby remis. W ostatniej akcji tych zawodów jeden Orłów oddał groźny strzał, ale minimalnie niecelny. Po chwili arbiter zakończył te zawody i trzy punkty trafiły na konto gospodarzy. Dynamit Warszawa utrzymał kontakt z czołówką i za tydzień może jeszcze załapać się na miejsce na pudle. Orły Leszka z kolei, mimo naprawdę niezłego występu, musieli pogodzić się z porażką i, w konsekwencji, spadkiem na czwarty szczebel.