Starcie Czwartej Ligi Szóstek pomiędzy FC KBDB i Teraz Kolską to był prawdziwy rollercoaster. Po początkowym badaniu sił jako pierwsi zaatakowali nominalni goście, którzy wyszli na prowadzenie za sprawą Krystiana Leszko w 12 minucie, ale odpowiedź gospodarzy była zabójcza. W 13 minucie wyrównał Quan, po chwili ładnym strzale z powietrza Thien Nguyena zrobiło się 2:1. A po kolejnych niespełna 60 sekundach Quan po raz drugi wpisał się na listę strzelców i było 3:1. I ten stan utrzymywał się do samej końcówki pierwszej połowy. Wtedy to z kolei trzy nokautujące ciosy zadała Kolska. Strzelali odpowiednio Tomasz Siekiera, Marcin Siniarski i ponownie Leszko i z 3:1 zrobiło się w moment 3:4. Takim też rezultatem zakończyła się pierwsza odsłona. W drugiej emocji było jeszcze więcej. Tuż po zmianie stron hat-tricka skompletował Leszko, po nieco ponad pół godzinie gry po kapitalnym podaniu Karola Kazdrowskiego doskonałym wykończeniem popisał się Michał Salomończyk, a w 42 minucie wydawało się, że jest po meczu. Wtedy to Leszko wyłożył piłkę jak na tacy Siniarskiemu, a ten z bliska podwyższył na 3:7. Jednak drużyna w błękitnych trykotach nie poddawała się. W 45 minucie po sprytnym rozegraniu rzutu wolnego przez Huya drogę do siatki znalazł Michał Ninh, po kilkunastu sekundach ten zawodnik miał już na koncie dublet i zrobiło się już tylko 5:7. W 48 minucie z dystansu huknął Nguyen i było już 6:7. A dosłownie w ostatniej akcji meczu Ninh podał piłkę w pole karne, jeden z napastników bardzo mądrze przepuścił futbolówkę między nogami. Ta trafiła do Tu Uonga, a ten z zimną krwią wykończył akcję i był remis 7:7. Tuż po tym sędzia zagwizdał po raz ostatni i podział punktów stał się faktem. FC KBDB po raz kolejny w tym sezonie pokazali hart ducha i wielki potencjał. A ich come-back był naprawdę godny podziwu. Teraz Kolska zaś wypuściła z rąk pewne zwycięstwo i ten zespół będzie miał o czym myśleć przez najbliższy tydzień.