Obie drużyny zaliczyły falstart w obecnych rozgrywkach. Zerowy dorobek punktowy to z pewnością nie to, na co szykowały się przed sezonem. Pierwsza odsłona dobrze odzwierciedlała ich dotychczasowe poczynania. W obu zespołach nie brak jakościowych zawodników, ale widać brak konsekwencji w wypełnianiu założeń. W efekcie oglądaliśmy dość swobodną grę, gdzie obie strony chętnie atakowały oraz w kluczowych sytuacjach wykazywały się, czasem wręcz niezrozumiałymi, błędami technicznymi. Jako pierwsza na prowadzenie wyszła Sparta. Odpowiedź Warsaw Bad Boys przyszła szybko. Remis 1:1 utrzymywał się do 14. minuty, kiedy to podanie Patryka Kosteckiego spod środkowej linii boiska przepuścił między nogami jeden z jego kolegów i piłka minęła zaskoczonego bramkarza. Takim sposobem podanie zamieniło się w strzał i gospodarze ponownie wyszli na prowadzenie. W kolejnych minutach sytuacja się odwróciła, goście wyrównali, a następnie uzyskali przewagę jednego trafienia. Pierwsza połowa zakończyła się remisem 4:4. Drugie 25 minut to zdecydowana przewaga Sparty, która kilkukrotnie marnowała świetne sytuacja. Wychodząc z akcją 3vs1 trzeba oczekiwać bramki, ale panowie tego dnia dali radę nie wykorzystać takiej okazji. Warsaw Bad Boys natomiast zaprezentowali dobrą skuteczność, ponieważ sytuacji strzeleckich nie mieli wiele, a trafili do siatki rywali tyle samo razy. Z bardzo dobrej strony pokazał się Paweł Groszkowski. Po stronie Sparty wyróżnił się Piotr Świstak, którego skuteczność na tle kolegów wyglądała co najmniej dobrze. Mecz zakończył się podziałem punktów, a dobrym podsumowaniem rywalizacji była zmarnowana okazja 100% w 50. minucie przez gracza gospodarzy.