Mecz, w którym byliśmy pewni „gęstej” atmosfery. Chemik mimo braku punktów w obecnej kampanii, zawsze może wysoko zawiesić poprzeczkę rywalom. eXc MO z kolei punktów nie gubi i na pewno nie mieli zamiaru odpuszczać w starciach z Chemikami. Pierwsza odsłona zakończyła się sporą niespodzianką, ponieważ gospodarze schodzili z dwubramkowym prowadzeniem i wcale nie było to prowadzenie szczęśliwe. Mądrze ustawiony blok defensywy nie dawał wiele miejsca zawodnikom gości na oddawanie strzałów lub posyłanie podań w pole karne, a szybkie kontry przynosiły dobre okazje. Pierwsze trafienie to jednak (wiel)błąd bramkarza Ochoty, który w prostu sposób oddał piłkę przeciwnikowi. Druga bramka to jednak świetna zespołowa akcja gospodarzy, która zakończyła się wycofaniem piłki na linię pola karnego do Pawła Giela, a ten dopełnił formalności. 25 minut rywalizacji przyniosło kilka akcji „na styku”, czego efektem była nerwowa atmosfera, w której znacznie lepiej odnaleźli się gospodarze. Kulminacja nadeszła w 23. minucie, kiedy to za wulgarną „dyskusję” arbiter wykluczył z gry po jednym zawodniku z obu zespołów. Wydaje się, że skutecznie stonowało to nastroje graczy, czego efektem była znacznie lepsza druga część meczu. Ta rozpoczęła się znakomicie dla vice-mistrzów ubiegłych rozgrywek Superligi6. Najpierw Patryk Paszko asystował przy trafieniu Łukasza Pruszyńskiego, a następnie sam doprowadził do remisu. Chemicy szybko odpowiedzieli za sprawą bramki Krystiana Lewandowskiego. Wraz z upływem kolejnych minut linę na swoją stronę przeciągali goście. I ponownie wyszli na prowadzenie, aby stracić je po niespełna minucie. Ostatnie pięć minut spotkania należało jednak do nich, a bezpieczny wynik zapewnił „Pako”, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców i tym samym skompletował hat-tricka. Mecz zakończył się wynikiem 4:7, a przebieg gry zdecydowanie możemy podzielić przez pryzmat momentu pokazania czerwonych kartoników.