Na zakończenie pierwszoligowej rywalizacji przy Obrońców Tobruku, beniaminek FC Warsaw United podejmował wicemistrza, Mosznę Sqaud. Faworytem była oczywiście ekipa Michała Burzyńskiego, która wedle przypuszczeń wiodła w tym meczu prym. Piłkarskie argumenty oraz doświadczenie były także po jej stronie, ale gospodarze w jednym przewyższali swoich rywali. Mianowicie zaangażowaniem oraz determinacją. Inaczej mówiąc gracze Moszny wciąż czuli na plecach oddech rywala. Wszystko zaczęło się zgodnie z planem. W 16 minucie Burzyński zagrał do Pawła Maula, a ten pewnym strzałem dał gospodarzom prowadzenie. Więcej goli w tej części nie obejrzeliśmy. Po zmianie stron Patryk Kozicki i spółka zaczęli sobie zdecydowanie śmielej poczynać, a rywal zaczął im na więcej pozwalać. Dla Moszny skończyło się katastrofą. Dziewięć minut po zmianie stron Jan Kurlanc wykorzystał podanie Kuby Filutowskiego, doprowadzając do remisu, a pięć minut potem najlepszy na placu Kurlanc zaliczył asystę przy trafieniu Wojtka Królikowskiego i sensacja zawisła w powietrzu. Moszna od razu ruszyła na rywala, zamykając go do końca zawodów niemal na własnej połowie. Parli, parli aż w końcu trzy minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego Michał Głębocki obsłużył podaniem Maćka Latosiewicza, a ten uratował wicemistrzom jeden punkt. Ostatecznie FC Warsaw United zremisowało z Moszna Squadem 2:2 i trzeba przyznać, że jest to wynik sprawiedliwy.