Starcie sąsiadów w ligowej tabeli, czyli Contry i Moszna Squadu, zapowiadaliśmy jako wyrównane zawody. Zawodnicy w niebieskich trykotach stawili się na to spotkanie w dosyć eksperymentalnym zestawieniu, bez zmian, stąd też przed samym meczem faworytem wydawała się ekipa Michała Raciborskiego. Jednak pierwsza połowa była dla nich prawdziwą drogą przez mękę. Nominalni gospodarze zaczęli ten mecz dosyć apatycznie, ale szybko osiągnęli przewagę w polu. Niewiele z tego wynikało, za to Moszna zadała cios. Po pierwszym kontrataku gości gola zdobył Maciej Latosiewicz po podaniu Eryka Stocha. Contra rzuciła się do odrabiania strat, ale tego dnia skuteczność nie była ich sojusznikiem. Próbowała niemal cała drużyna, ale za każdym razem piłka nie chciała znaleźć drogi do siatki. Bliski szczęścia był Raciborski, ale po przewrotce minimalnie nie trafił w futbolówkę. W końcu w ostatniej akcji pierwszej części Rafał Osiński świetnie zagrał do Raciborskiego, a ten z bliska trafił na 1:1. Po zmianie stron znowu pierwszy wypad po bramkę rywali zakończył się dla Moszny golem. Znów podawał Stoch, a bramkę zdobył Stanisław Kędzierski. Za chwilę było 2:2, po zagraniu z rzutu rożnego uderzył Paweł Paczek. Następnie obserwowaliśmy prawdziwą wymianę ciosów i po kilku minutach było już 4:4. Od tego momentu jednak dysponująca szerszym składem Contra wykorzystała fakt, że ich oponenci wyraźnie zaczęli opadać z sił, i to oni właśnie zdobyli kolejne trzy bramki. Na szczególne wyróżnienie zasłużył Adrian Bucki, który do dwóch trafień dołożył dwie asysty. Contra nie bez problemów, ale jednak wygrała bardzo wymagającą potyczkę i powoli zaczęła swój marsz w górę tabeli. Moszna Squad zaś na pewno nie może się wstydzić swojego występu, gdyż przez bardzo długi czas była toczyła wyrównany bój. Do szczęścia tego dnia zabrakło lepszej frekwencji.