Status quo zachowane w większości lig

W większości lig faworyci już się wyłonili i jak na razie wytrzymują presję. Nasza liga szóstek jednak nie zawodzi i w miniony weekend nie zabrakło również niespodzianek. Tę sprawił chociażby Zakon Bonifratrów nieoczekiwanie pokonując Zielonych w czwartej lidze. W pierwszej tempa nie zwalnia prowadzący Chemik Bemowo, a w drugiej reszcie stawki odjechali KS Precyzyjny Browar i FC Ochota. Na trzecim szczeblu, po bardzo emocjonującym meczu z Bękartami Futbolu kolejny raz z dalekiej podróży wrócił LTM. W odpowiednio piątej i szóstej lidze wciąż na czele ASPN Bemowo i Marchewki Zagłady, za to najwięcej roszad mieliśmy na siódmym poziomie rozgrywkowym, gdzie na fotel lidera wrócili Synowie Gmocha.

 

1 Liga:

Pierwsza Liga Zimowa po raz szósty w tej edycji nie zawiodła. Obejrzeliśmy pięć dobrych spotkań, w których nie brakowało emocji, walki i jakości piłkarskiej. Jednak wszystkie wyżej rozstawione drużyny wygrały swoje mecze, a co za tym idzie tabela nawet nie drgnęła. Na jej czele pozostał Chemik Bemowo, który tym razem pewnie, lecz nie bez problemów odprawił z kwitkiem AnonyMMous 9:3. Owe problemy gracze w zielonych trykotach mieli w pierwszej połowie zremisowanej 2:2 oraz zaraz po zmianie stron, gdy gracze Maćka Miękiny wyszli na jednobramkowe prowadzenie. To jednak podziałało na rywala jak płachta na byka, bo do końca meczu gole strzelali już tylko goście, których do zwycięstwa po raz trzeci tej zimy poprowadził, Paweł Giel. To piąte zwycięstwo w piątym meczu ekipy Adriana Bery, co daje jej samotne prowadzenie w tabeli z dwoma punktami przewagi nad Contrą, która także nie bez problemów rozstrzygnęła na swoją korzyść drugi z hitów tej serii. Michał Raciborski i spółka stanęli w szranki z dobrze im znanymi Papadensami, wygrywając finalnie 8:4. Obie drużyny grały w tym starciu falami. Otóż pierwsze cztery gole w tym meczu zdobyła Contra, jednak potem do głosu doszli gospodarze, którzy jeszcze do przerwy trafili dwa razy, a zaraz po niej dołożyli kolejne dwa trafienia doprowadzając do remisu 4:4. Mecz zaczął się od nowa, ale wtedy przyszła trzecia fala, którą złapała Contra, a dokładnie najlepszy na placu Dawid Biela, który wbił ostatnie cztery gole, ustalając wynik tego meczu. Napastnik Contry tym samym umocnił się na czele wyścigu po koronę króla strzelców, natomiast wśród asystentów nadal prowadzi nieobecny tej niedzieli - Adrian Bucki, który jednak za plecami ma aż trzech swoich kolegów z drużyny. Tymczasem trzecie miejsce w sezonie utrzymał Young Legion, który w pokonanym polu zostawił Drink Team. Od początku stroną aktywniejszą byli Legioniści, którzy już po pierwszej odsłonie prowadzili 4:2, a po dziesięciu minutach drugiej odsłony powiększyli przewagę do trzech goli i potem kontrolowali już przebieg meczu. Do pewnego zwycięstwa 7:4 Legion poprowadził Stanisław Ławcewicz, który tym razem zapisał na swoim koncie gola i cztery ostatnie podania. Gracze w zielonych trykotach utrzymali także odpowiednio jeden oraz trzy punkty straty do drugiego i pierwszego miejsca w tabeli. Tuż za ich plecami czai się jednak Moszna Squad, który tej niedzieli wygrał bardzo ważne starcie, pokonując po wielkiej dramaturgii Namelles 5:4. Obie ekipy stworzyły bardzo interesujący spektakl. Tylko w pierwszej połowie wygranej przez ekipę Michała Gąski 3:2 udało się gościom wypracować dwubramkową przewagę, potem wynik cały czas oscylował wokół remisu. Po zmianie stron gracze w czarnych trykotach przełamali rywala, który jednak w końcówce doprowadził znów do remisu. O zwycięstwie gospodarzy zdecydował rzut karny minutę przed końcem meczu, którego wykorzystał sam poszkodowany, najlepszy na placu Michał Dryński. Tym samym MS wygrał niezwykle ważny mecz, który pozwolił mu zachować tylko punkt straty do strefy medalowej i odskoczyć od Namelles na pięć punktów. Pamiętajmy jednak, że gracze z Legionowa mają do rozegrania aż dwa zaległe mecze. Pozostało nam starcie dwóch ostatnich drużyn w tabeli, w którym Zmarnowane Talenty tylko jednym golem pokonały Zimbud. Obejrzeliśmy kapitalne zawody z klasycznym zwrotem akcji. Pierwsze dwadzieścia sześć minut bowiem należało do gości, którzy w tym czasie wypracowali sobie trzy gole przewagi (3:0). Potem jednak do roboty wzięły się ZT, które potrzebowały raptem dziesięciu minut, by wbić cztery gole pod rząd i odwrócić losy meczu (4:3). Co ciekawe trzy z nich strzelił najlepszy na placu Max Mazur. Goście jeszcze raz doprowadzili do remisu, ale ostatnie słowo należało do gospodarzy, a dokładnie do ich kapitana Artura Jarosza, który zapewnił swojej drużynie premierowe zwycięstwo tej zimy.

06 01 49851

2 Liga:

Za nami także szósta kolejka Drugiej Ligi Zimowej, gdzie tempa nie zwalnia prowadząca dwójka, natomiast za jej plecami klaruje nam się niesamowita walka o brąz. Liderem tego szczebla pozostał KS Precyzyjny Browar, który tej niedzieli po zaciętym boju pokonał Argentinę FC 8:5. To była bardzo ciężka przeprawa dla ekipy Macieja Kucharskiego, która do przerwy prowadziła tylko 2:1. Wprawdzie po zmianie stron było już 3:1 i 4:2, ale ambitnie grająca drużyna Peco Parrello nie dość, że odrobiła straty, to jeszcze dziesięć minut po zmianie stron wyszła na prowadzenie 5:4. To jednak bardzo podrażniło ambicje gospodarzy, bo do końca zawodów gole strzelali już tylko oni, a do zwycięstwa poprowadził ich filar defensywy, autor czterech goli – Adrian Orlik. Tym samym Precyzyjny Browar utrzymał punkt przewagi nad nie zwalniającą tempa FC Ochotą. Marek Jurga i jego drużyna tym razem bez większych problemów odprawili z kwitkiem FC Warsaw United, w stosunku 7:2. Co ciekawe pierwsi do głosu doszli gospodarze, ale już do przerwy ekipa z Ochoty prowadziła dwoma golami, a w ostatnich jedenastu minutach rozmontowała defensywę rywala jeszcze czterokrotnie, inkasując swój piętnasty punkt w sezonie. Autorem tego zwycięstwa był duet Przemek Sawicki – Krystian Nowakowski. Tymczasem niezwykłe rzeczy dzieją się za plecami prowadzącej dwójki, gdzie miedzy drugim a siódmym miejscem jest tylko punkt różnicy. Najlepiej w tych zawirowaniach wyszedł All4One, który w bezpośrednim meczu o trzecie miejsce pokonał FC NaNkacu 6:4. Po początkowej wymianie ciosów tuż przed przerwą przycisnęła ekipa Macieja Rataja, która odjechała na dwa gole. Co więcej, po zmianie stron goście poszli za ciosem, wbijając kolejne dwie bramki i odskakując na 6:2. Z tego „Kace” się już nie podniosły. Oczywiście walczyli do końca, ale udało im się strzelić już tylko dwa gole. Niekwestionowanym bohaterem graczy w granatowych trykotach był autor czterech trafień, będący w znakomitej dyspozycji, Stasiek Kędzierski, który tym samym umocnił się na czele klasyfikacji najskuteczniejszych snajperów. A4O jak wspominaliśmy zameldował się na najniższym stopniu podium, natomiast „seledynowi” spadli tuż za strefę medalową. Tymczasem szansy na wskoczenie na pudło nie wykorzystał MixAmator, który mógł jeszcze przeskoczyć „Ratiego” i spółkę, ale nie dał rady ambitnej St. Varsovii, która z kolei wróciła do walki o medale. To był mecz o być albo nie być dla ekipy Michała Witkowskiego, która wreszcie zebrała swój galowy skład i po dramatycznej końcówce zwyciężyła 4:2. Varsovia wyszła na jednobramkowe prowadzenie już na początku spotkania i co ciekawe taki wynik utrzymywał się aż do czterdziestej drugiej minuty, gdy drugi strzelec rozgrywek, Mariusz Libudzki podwyższył na 2:0. Ekipa Michała Fijołka się jednak nie poddała i dwie minuty przed końcem spotkania doprowadziła do stanu 2:2. Końcówka to istne szaleństwo, ale w tym wszystkim więcej zimnej krwi zachowała Varsovia, która wbiła jeszcze dwa gole, przechylając szalę zwycięstwa na swoją stronę. To dziewiąty punkt graczy w różowych koszulkach, co daje im w tej chwili piąte miejsce w tabeli. Dwie lokaty niżej zaś znalazł się wspomniany MixAmator, który jednak ma tyle samo punktów na koncie. Także dziewięć oczek uzbierała Contra United, która tej niedzieli miała teoretycznie najłatwiejsze zadanie i wykorzystała je w stu procentach. Drużyna Rafała Dobrosza już do przerwy prowadziła z czerwoną latarnią rozgrywek, Junakiem 7:1, natomiast po zmianie stron nie zwolniła tempa, zatrzymując się na piętnastu golach strzelonych i tylko dwóch straconych. Królem polowania okazał się autor sześciu trafień i jednej asysty Marcin Karczewski, a Contra po tym efektownym zwycięstwie zameldowała się w tabeli na szóstym miejscu.

06 02 69pj1

 

3 Liga:

Kapitalną choć delikatnie okrojoną kolejkę obejrzeliśmy na szóstym szczeblu Zimowej Ligi Bemowskiej. Tutaj pierwsza trójka po większych bądź mniejszych trudach wygrała swoje mecze, a co za ty idzie na podium zachowany został status quo. Pozycje lidera utrzymał LTM, który po wielkiej dramaturgii pokonał Bękarty Warszawy 6:5. Do przerwy po wymianie ciosów było 3:3, ale po zmianie stron to dość nieoczekiwanie BW odskoczyły na dwa gole, zmuszając faworyzowanego rywala do gonienia wyniku. Ta rola gospodarzom jednak ewidentnie odpowiada, bo to już kolejny ich mecz w którym nie dość, że gonią wynik, to jeszcze przechylają szalę zwycięstwa na swoją stronę. Najpierw w sześć minut doprowadzili do remisu, natomiast decydującą bramkę zdobyli w ostatniej minucie, idealnie oddając dramaturgie tego spotkania. Niekwestionowanymi bohaterami graczy w białych trykotach był duet Michał Dryński – Kamil Kuczewski. Pierwszy z graczy zdobył wszystkie gole dla lidera trzeciej ligi, drugi natomiast popisał się aż pięcioma asystami. Co ciekawe popularny „Dryna” spadł w klasyfikacji snajperów na drugie miejsce, natomiast „Kaka” objął samotne prowadzenie wśród najlepszych asystentów tej zimy. Tymczasem drugiej miejsce w tabeli utrzymali Bad Boys Zielonki, którzy wręcz rozstrzelali VitaSport 20:4. Niesamowitym wyczynem w tym meczu popisał się Marcin Matysiak, który na swoim koncie zapisał aż jedenaście goli i trzy asysty, co pozwoliło mu przebojem objąć prowadzenie w wyścigu po koronę króla strzelców Trzeciej Ligi Zimowej. BBZ tym samym przegrywają pierwsze miejsce w tabeli bezpośrednią porażką z liderem, który przypomnijmy wygrał jedną bramką. Tymczasem w starciu o trzecie miejsce, Kasztany po wielkich emocjach odprawiły z kwitkiem FC Melange 6:5. Ekipa Patryka Abramczyka już po pierwszej połowie prowadziła 3:0, a mimo to rywal w zaledwie trzy minuty drugiej połowy zdołał zniwelować stratę do jednego trafienia. Trzy kolejne ciosy zadali jednak gracze w granatowych trykotach i dziesięć minut przed końcem meczu wyszli na prowadzenie 6:2. Łukasz Słowik i spółka się jednak nie poddali i za sprawą szybkiego hattricka Kamila Sadowskiego na cztery minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego doprowadzili do stanu 6:5. Końcówka to istne szaleństwo, ale mimo wszystko Kasztany dowiozły zwycięstwo do końca zawodów, utrzymując tym samym trzecie miejsce w tabeli i dwa punkty straty do prowadzącej dwójki. Tyle samo punktów przed tą serią co drużyna zamykająca podium miały Wariaty Kuchara, które już wiedziały, że aby nie stracić bezpiecznego kontaktu z czołówką musiały wygrać. Zadanie mieli teoretycznie łatwe, bo naprzeciw stanęła ósma przed tą serią drużyna Anteniarzy. Tymczasem Maciej Kuklewski i spółka po kapitalnym początku meczu w ósmej minucie prowadzili już 3:0. Wprawdzie odpowiedź gospodarzy była równie konkretna, a dokładnie potrzebowali kilku minut by doprowadził do stanu 3:3. Wymiana ciosów trwała w najlepsze i zakończyła się prowadzeniem „Antenek” do przerwy 5:4. Można śmiało stwierdzić, że po zmianie stron powtórzył nam się scenariusz z początku meczu. Goście bowiem wbili trzy gole pod rząd, po raz kolejny zmuszając faworyzowanego rywala do odrabiania strat. Ci oczywiście podnieśli rękawice, ale tym razem zdołali odpowiedzieć tylko dwoma golami i ostatecznie ulegli Anteniarzom 8:6. Taki wynik sprawił, że Wariaty wprawdzie pozostały na czwartym miejscu, ale mają już trzy punkty straty do podium. „Antenki” tymczasem zdobyły swój siódmy punkty i na trzy kolejki przed końcem sezonu zachowały jeszcze szanse na medal.

06 03 r5puv

 

4 Liga:

Sypnęło niespodziankami w Czwartej Lidze, gdzie punkty stracili zarówno były już lider jak i trzecia drużyna w stawce, a co za tym idzie mamy roszady na podium. Nowym liderem czwartej ligi zostały Pro OGórki, które gładko pokonały ADP Wolską Ferajnę 8:2. Pierwsza połowa była jeszcze bardzo zacięta i to faworyzowane „Ogórki” musiały gonić wynik, co uczyniły jeszcze przed przerwą z jednobramkową nawiązką. Po zmianie stron gracze w żółtych koszulkach odjechali zaś na dobre, a do czwartego zwycięstwa z rzędu poprowadził ich po raz kolejny w tym sezonie, Marek Szulgowicz, który tym razem popisał się hattrickiem i asystą. Mimo zwycięstwa awans na pierwsze miejsce w tabeli nie byłby możliwy gdyby nie remis pomiędzy dotychczasowym liderem – Dzikami Futbolu, a czwartymi przed tą kolejką – Młodymi Perspektywicznymi. Ciut bliżej zwycięstwa byli MP, którzy prowadzili w tym meczu już 2:0. Dziki jednak odrobiły straty i mecz zakończył się rezultatem 2:2, który jednak miał odmienne skutki dla obu ekip. DF spadli bowiem na drugie miejsce, natomiast ekipa Adama Nurzyńskiego awansowała na najniższy stopień podium. To z kolei nie było by możliwe gdyby nie wpadka Zielonych, którzy nieoczekiwanie ulegli Zakonowi Bonifratrów 6:3. Generalnie oglądaliśmy wyrównane zawody, w których jednak stroną konkretniejszą był Zakon, który już w pierwszej połowie zmusił rywala do odrabiania dwubramkowej straty. Po przerwie, Zieloni odrobili z kolei gola straty, jednak od trzydziestej ósmej minuty bramki strzelali już tylko gracze w „czarno-białe” pasy, których do zwycięstwa poprowadził wszędobylski Marek Konopko. Dla ZB zwycięstwo oznaczało włączenie się do walki o medale, gdyż zmniejszył on stratę do podium do trzech punktów, podczas gdy ich rywale spadli z trzeciej na piątą pozycję. Tymczasem kontakt ze strefą medalową zachowały kolejne dwie drużyny, które także tej niedzieli zainkasowały komplet punktów. Najpierw Tank Team po bardzo twardym ostrym wręcz spotkaniu, pokonał Wole Fans 6:4. Zespół Marcina Tymoszuka musiał się sporo napracować by pokonać rywali z Woli. Do przerwy prowadzili tylko 3:1. Co więcej, po zmianie stron rywal zażarcie odpowiadał gospodarzom, ci jednak okazali się konkretniejsi i praktycznie czternaście minut przed końcem meczu, rozstrzygnęli go na swoją korzyść. Ojcem zwycięstwa okazał się Łukasz Bednarski, który miał bezpośredni udział przy pięciu z sześciu goli dla swojej drużyny, a jego gol podcinką to potwierdzenie dużych umiejętności i piłkarskiej klasy. Tank Team po tym tryumfie ma tylko punkt straty do podium. Także tylko oczko do strefy medalowej traci Old Legion, który na inauguracje tej serii w końcu wygrał, dość nieoczekiwanie gromiąc Drink Men 12:5. Co ciekawe zwycięstwo Legionistów nie przyszło wcale łatwo. Ba, do przerwy 4:3 prowadziła ekipa Mirka Wyszczelskiego. W drugiej odsłonie jednak gracze Wojtka Starożyka szybko odrobili straty, a następnie w ostatnich dziesięciu minutach urządzili sobie istny festiwal strzelecki, deklasując w tym czasie rywala. Pomógł w tym zaciąg z pierwszej drużyny, który poprowadził ich do zwycięstwa z duetem Jakub Lipa – Stanisław Ławcewicz na czele.

06 04 ftb5p

 

5 Liga:

N piątym szczeblu rozgrywkowym pozycje lidera utrzymał ASPN Bemowo, który po wpadce przed tygodniem, tym razem łatwo pokonał FC Po nalewce 9:3. Mecz rozstrzygnął się praktycznie po pierwszej połowie, którą drużyna Maćka Rataja wygrała 7:0. Tym razem do efektownego zwycięstwa samotnego lidera poprowadził sam kapitan, który zanotował jednego gola i aż sześć ostatnich podań. ASPN tym samym utrzymał przewagę dwóch punktów sprzed tygodnia, ponieważ wygrał także wicelider. Druga w stawce Mikstura miała jednak dużo cięższą przeprawę, choć na jej drodze stanęła przedostatnia w tabeli Znista. Ekipa Michała Kota głodna pierwszego zwycięstwa tej zimy prowadziła po pierwszej odsłonie 1:0, a po zmianie stron wyszła na prowadzenie 3:1, ale potem obejrzeliśmy kapitalną pogoń Mikstury, która potrzebowała raptem kilku minut by wbić trzy gole i odwrócić losy meczu. Wprawdzie gospodarze jeszcze dwa razy doprowadzali do remisu, ale decydujący cios w ostatniej minucie meczu zadał duet Filip Junowicz (wszystkie gole) – Patryk Zych (pięć asyst), który notabene poprowadził Miksturę do czwartego tryumfu w sezonie. Warto odnotować osiągnięcie Zycha, który obronił samotne prowadzenie wśród najlepszych asystentów tego szczebla. W kolejnym meczu kapitalnie na jego wyczyn odpowiedział Paweł Staniszewski, który poprowadził Gramy Czasami do czwartego zwycięstwa z rzędu, a co za tym idzie do trzeciego miejsca w tabeli. Jedna z najbardziej doświadczonych drużyn w całej Lidze Bemowskiej, tym razem nie dała żadnych szans Semper Victorii, gromiąc ją aż 16:1. Tylko w pierwszej połowie goście się jakoś trzymali, przegrywając tylko trzema golami. O drugiej odsłonie będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. Po zmianie stron bowiem na dobre rozkręcił się wspomniany „Stanisz”, który w sumie popisał się hattrickiem i aż dziewięcioma asystami, zbliżając w klasyfikacji generalnej do wspomnianego Zycha na jedno zagranie, natomiast wśród najlepszych snajperów umocnił się na prowadzeniu. GC mają tylko punkt straty do drugiego miejsca i trzy do lidera. Dokładnie tyle samo oczek zgromadziła Bemovia, która podium przegrywa jedynie gorszą różnicą goli. Piotr Modzelewski i spółka tej niedzieli konfrontowali się z ekipą Nie Ma Mocnych, czyli trzecią drużyną w stawce przed tą serią i po wielkich emocjach zwyciężyli 7:5. Mecz od początku do końca był bardzo wyrównany, a wynik 2:2 do przerwy tylko to potwierdzał. Po zmianie stron przycisnęli gracze z Bemowa, odskakując na dwa gole. Potem jednak przeciwnicy wbili trzy gole pod rząd i to oni prowadzili 5:4. Obie ekipy grały falami, a ostatnie słowo należało do Bemovii, która w samej końcówce wbiła jeszcze trzy gole, odwracając losy meczu. Bohaterem spotkania został Tomasz Świderski, który pięć razy wpisał się na listę strzelców. NMM porażkę okupili spadkiem na piątą lokatę. Tymczasem dogoniła ich tabeli PRE Wwa, która po wielkiej dramaturgii pokonała Orły Leszka 6:5 i pozostała w grze o medale. Po pierwszej połowie mieliśmy remis 2:2, który notabene utrzymywał nam się aż do czterdziestej minuty, kiedy rozpoczęła się prawdziwa kanonada w wykonaniu jednych i drugich. Pierwsi do głosu doszli „Emeryci”, którzy w trzy minuty odskoczyli na trzy gole. Potem jednak swoje pięć minut miały Orły, które w ciągu dwóch kolejnych minut doszły rywala na jednego gola. W dramatycznej końcówce gospodarze znów odskoczyli na dwa trafienia, a rywal zdołał odpowiedzieć już tylko jednym golem i zwycięstwo Piłkarskiej Reaktywacji Emerytów stało się faktem. Kolejne świetne zawody rozegrał Jacek Wrzesiński, który do swojego dorobku dołożył dwa gole i tyle samo asyst, meldując się w czołówce obu klasyfikacji indywidualnych.

06 05 2vg6v

 

6 Liga:

Wiele emocji mieliśmy tej niedzieli w Szóstej Lidze Zimowej, choć w strefie medalowej zanotowaliśmy tylko jedną zmianę. Pozycję lidera obroniły Marchewki Zagłady, które w starciu z trzecią przed tą kolejką KP Kozią zwyciężyły 7:4. Emocji w tym starciu było co nie miara. Pierwsi bowiem do głosu doszli goście, którzy po kilkunastu minutach prowadzili już 3:0. Gospodarze włączyli piąty bieg sześć minut przed przerwą i zatrzymali się tyle samo minut po zmianie stron, aplikując w tym czasie rywalom sześć goli i nie tracąc przy tym żadnego. Z tego Kozia już się nie podniosła i czwarte zwycięstwo z rzędu Marchewek stało się faktem. Poprowadził je do niego duet Nyśk – Gajda, a co ciekawe rywali grali tak, że ich przewaga nad drugim zespołem w tabeli wzrosła do czterech, a nad trzecim do pięciu punktów. Wiceliderem szóstej ligi pozostali tymczasem W1nners, którzy w kolejnym szlagierze tego szczebla podzielili się punktami ze Złotopolskimi Warszawa, remisując 2:2. Całe zawody były bardzo zacięte i wyrównane. Można śmiało napisać, że bliżej zwycięstwa byli Złotopolscy, którzy prowadzili po dwudziestu pięciu minutach 2:0. Po zmianie stron obejrzeliśmy zaś skuteczną pogoń lidera, który jeden punkt uratował siedem minut przed końcem meczu. W drużynie gości ewidentnie widoczny był brak lidera obu klasyfikacji indywidualnych, Illi Dehody. Tymczasem na najniższym stopniu podium zameldowali się Haratacze, którzy gładko pokonali FC Devs 11:2, zdobywając swój siódmy punkt z rzędu. Kapitalne zawody rozegrał Andrzej Załucki, który był tego dnia nie do zatrzymania. Nominalny obrońca Harataczy skompletował tej niedzieli hattricka, a do tego dołożył aż cztery ostatnie podania. Ekipa Patryka Rosłańca ma tylko punkt straty do wicelidera, ale tyle samo oczek co oni mają także wspomniani Złotopolscy oraz Blok Ekipa, która także zdobyła swój siódmy punkt z rzędu. Tym razem byłe Albatrosy pokonały zawsze groźnych Januszy Na Pikniku 4:1. To był jednak zacięty i wyrównany bój, w którym zdecydowały dwa aspekty: skuteczność gości oraz kapitalna postawa ich bramkarza – Jana Tomaszewskiego, który kolejny raz bronił fantastycznie. Pamiętajmy jednak, że ekipa Tomka Sekity podobnie jak szósta w stawce po tej serii KP Kozia mają do rozegrania między sobą mecz zaległy. Tymczasem do walki o medale powrócił Zespół Niespokojnych Nóg, który rozgromił FC Running Team 14:5, kończąc niechlubną passę trzech porażek z rzędu. Gospodarze tym samym mają tylko punkt straty do podium, a do tak efektownego zwycięstwa poprowadziło ich trio Mateusz Sieradziński – Artur Bielecki – Michał Araźny, a wydatnie pomógł w tym fakt, że całą pierwszą połowę, FC RT musiał sobie radzić w okrojonym, zaledwie pięcioosobowym składzie.

06 06 p53sv

 

7 Liga:

Ależ wyrównała nam się stawka po szóstej kolejce Siódmej Ligi Zimowej, po której tylko jeden zespół utrzymał się na podium, a różnica między pierwszym a szóstym zespołem wynosi tylko trzy punkty. Co ciekawe wszystkie drużyny ze strefy medalowej mają po dwanaście punktów. Nowym liderem zostali Synowie Gmocha, którzy po dwóch porażkach z rzędu w końcu się podnieśli, ogrywając w hicie kolejki trzeci przed tą serią Team Morświn 7:3. Spodziewaliśmy wyrównanego starcia i takie było, ale tylko w pierwszej połowie, którą ekipa Michała Rosochowicza wygrała 3:2. Po zmianie stron gracze w niebieskich trykotach konsekwentnie zdobywali i teren i kolejne bramki, a do zwycięstwa poprowadził ich autor hattricka i asysty, Marcin Niedźwiedzki. Taki wynik wcale nie zapewniał SG pierwszego miejsca w tabeli, by to osiągnąć potrzebne było jeszcze potknięcie Akszon Teamu, który przed tą serią okupował pozycje lidera. Kamil Dźwilewski i spółka w drugim hicie tego tygodnia stanęli w szranki z FC Yelonkami i rzeczywiście ulegli 7:4. Tutaj emocji było więcej. Wprawdzie gospodarze do przerwy prowadzili już dwoma golami, ale rywal w drugiej odsłonie potrafił dwukrotnie dojść ich na jedno trafienie. Dopiero w ostatnich dwóch minutach ekipa z Jelonek przypieczętowała zwycięstwo, które w konsekwencji dało jej najniższy stopień podium. Dla Akszonu tymczasem była to druga porażka z rzędu, która tym razem kosztowała ich regres w tabeli aż o pięć miejsc. Nowym wiceliderem z kolei zostały Marchewki Zagłady II, które dość gładko pokonały Oldboys Derby 6:2. Tym samym gracze w pomarańczowych trykotach do trzech zwycięstw przedłużyli swoją zwycięską passę. Ekipa Dariusza Olszewskiego tylko w pierwszej odsłonie miała problemy z rywalem, prowadząc do przerwy 1:0. Po zmianie stron jednak w dziesięć minut wbili trzy gole, nie tracąc żadnego i do końca zawodów kontrolowali przebieg meczu. Do zwycięstwa poprowadziło ich trio Sebastian Jakóbczyk – Mateusz Nyśk – Mateusz Gajda. Tuż za podium tymczasem zameldowało się TSP Szatańskie Pęto, które także zaliczyło trzecie zwycięstwo z rzędu, zostawiając w pokonanym polu KTS Chimerę 7:3. Ciekawostką jest to, że ekipa Bartosza Ochmana ma tylko dwa punkty straty do pierwszej trójki i zaległy mecz do rozegrania. Samo spotkanie rozstrzygnęło się praktycznie po pierwszej odsłonie, którą TSP wygrało 5:1. W drugiej mecz nam się wyrównał, ale goście spokojnie kontrolowali wynik. W pozostałym starciu drugie zwycięstwo w sezonie odniosła Teraz Kolska, która wysoko, lecz nie bez problemów pokonała Czupakabry Warszawa 10:4. Goście trzymali się do przerwy, a nawet prowadzili 1:0 i 2:1, ale po fenomenalnej końcówce pierwszej i początku drugiej połowy Kolska odjechała rywalowi na trzy gole, a potem dosłownie dokończyła dzieła zniszczenia. Niewątpliwie bohaterem tego starcia był Marcin Siniarski, który aż sześć razy pokonał bramkarza rywali, doganiając tym samym w wyścigu po koronę króla strzelców Michała Burzyńskiego z SG.

06 07 5k66j

 

Sponsorzy