Podsumowanie sezonu Jesień 2019 - IV liga siódemek

Podsumowania Ligi Siódemek rozpoczniemy oczywiście od czwartego szczebla, gdzie wyścig po mistrzostwo oraz o awans do trzeciej ligi trwał do ostatniej kolejki. Ostatecznie mistrzostwo zdobyli Złotopolscy Warszawa, którzy dosłownie o jedną bramkę wyprzedzili Bemovię, a obie te drużyny wywalczyły promocję szczebel wyżej. Na najniższym stopniu podium rozgrywki zakończył zaś Old Legion, a co ciekawe o kolejności na podium musiała zdecydować mała tabela. Zapraszamy na podsumowanie najniższej klasy rozgrywkowej bemowskich siódemek.

To był świetny sezon w wykonaniu czwartoligowców. Przy Obrońców Tobruku 11 przez całą jesień emocje sięgały zenitu, a wszystkie najważniejsze kwestie rozstrzygnęły się w ostatniej kolejce. W tym wyścigu najrówniejszą formę zaprezentowali Złotopolscy Warszawa i to oni zgarnęli złote medale oraz zameldowali się w trzeciej lidze. Jak się okazało kluczowe były dwa pierwsze mecze w sezonie, w których ekipa Bartosza Michalskiego najpierw zremisowała z późniejszym wicemistrzem, Bemovią, a następnie po niesamowitych zawodach pokonała faworyta całych rozgrywek, późniejszych brązowych medalistów, Old Legion. Wprawdzie w kolejnym meczu gracze w żółtych trykotach musieli uznać wyższość FCRT, ale potem przyszło pięć zwycięstw z rzędu i nawet porażka w ostatnim starciu nie przeszkodziła im sięgnąć po złoto. Należy tutaj zaznaczyć, że tak naprawdę ten ostatni mecz nie miał już znaczenia, bo Bemovia by odebrać tytuł ZW, musiała w ostatniej kolejce wygrać dwoma bramkami, a tryumfowała ostatecznie 2:1. Złotopolskich do przodu ciągnął jak co sezon autor dwunastu goli i siedmiu asyst, Daniel Kierlewicz, ale to nie on okazał się prawdziwym liderem drużyny. Taki ciężar na swoje barki wziął nowy nabytek mistrzów, Illia Dehoda, który okazał się rozgrywającym z prawdziwego zdarzenia. Szczególnie odczuliśmy to podczas piątkowej gali, na której Illia najpierw odebrał nagrodę dla najlepszego asystenta ligi, a za chwilę tą najważniejszą statuetkę dla najlepszego zawodnika sezonu. Gratulacje dla całej drużyny, która z sezonu na sezon rozumie się coraz lepiej, a ze wspomnianym Dehodą w składzie, który poukładał jej grę wygląda to naprawdę obiecująco. Powodzenia w trzeciej lidze!

Krążki koloru srebrnego oraz awans szczebel wyżej wywalczyła Bemovia, która również z dziewiętnastoma punktami na koncie ostatecznie w tej małej tabeli finiszowała na drugim miejscu. Droga wicemistrzów nie była jednak usłana różami, bo w dwóch pierwszych meczach mieli na koncie tylko jeden punkt i dopiero w kolejnej fazie sezonu zaczęli wygrywać i piąć się górę ligowej tabeli. Z siedmiu kolejnych meczów wygrali aż sześć, a najważniejszy okazał się ten ostatni, z Legionem, który mógł zdecydować nawet o mistrzostwie. Tak się złożyło, że ekipa z Bemowa by sięgnąć bo najwyższe laury musiała wygrać dwoma bramkami i czekać na porażkę lidera. Złotopolscy Warszawa rzeczywiście przegrali, ale Bemovia zwyciężyła tylko 2:1, tracąc gola dwie minuty przed końcem meczu. Zatem do „majstra” zabrakło dwóch minut… W obliczu tego to i tak był bardzo dobry sezon w wykonaniu Piotra Modzelewskiego i spółki, której kluczem do sukcesów była najszczelniejsza obrona w lidze. Najlepszym tego dowodem była statuetka dla najlepszego defensora czwartej ligi, właśnie dla Piotra oraz bardzo dynamiczny atak, który z kolei nakręcał wszędobylski Daniel Białek, który zakończył sezon z dziesięcioma golami, pięcioma asystami oraz czterema tytułami zawodnika meczu.

Najniższy stopień podium przypadł głównemu faworytowi całych rozgrywek, Old Legionowi. Ekipa Wojtka Starożyka i Jakuba Lipy miała w cuglach wygrać ligę, tymczasem już na start rozgrywek przegrała z późniejszym mistrzem. Wprawdzie potem Legion w siedmiu meczach zanotował sześć zwycięstw i remis i przed ostatnią serią miał tyle samo punktów co Złotopolscy. Jednak w tym ostatnim meczu jak się później okazało, by sięgnąć po złoto i awans Legionistom wystarczył remis, bo lider nieoczekiwanie sromotnie przegrał. Tymczasem Bemovia zagrała świetne zawody, wygrała 2:1 i zesłała Legion na trzecie miejsce, pozbawiając go dodatkowo awansu. Gracze w zielonych trykotach mogą pochwalić się najskuteczniejszym atakiem tego szczebla, a korona króla strzelców i tytuł najlepszego asystenta sezonu, dla odpowiednio Jakuba Lipy i Michała Buczaka są tego najlepszym dowodem. Bardzo dobry sezon miał także w ich barwach pozyskany przed tym sezonem, Artur Igras, ale warto podkreślić, że Legion to zawsze przede wszystkim zgrany kolektyw.

Kolejne trzy miejsca zajęły drużyny, które niemal do końca walczyły o medale. Najdłużej w tej walce trzymali się Haratacze, którzy ostatecznie z dwoma punktami straty do podium finiszowali na czwartym miejscu. Ekipa Patryka Rosłańca od trzech zwycięstw rozpoczęła tą edycję i to ona w pierwszej fazie sezonu rozdawała karty. Potem jednak gracze w białych trykotach zaczęli grać w kratkę, co spowodowało ich systematyczny spadek w dół, a szansę na medale stracili dwie kolejki przed końcem sezonu, przegrywając z późniejszym mistrzem. Harataczy w tej edycji charakteryzowała szczelna obrona, która okazała się drugą w całej lidze, a duża zasługa w tym najlepszego bramkarza sezonu, Daniela Kowalskiego. Cztery punkty za nimi finiszowało ostatecznie TSP Szatańskie Pęto, które jednak tego sezonu nie zaliczy w 100% do udanych. Jeden punkt w trzech pierwszych meczach sprawił, że potem z tak nierówną grą ciężko było im nawiązać walkę o medale. Jednak ekipa Bartosza Ochmana w kilku meczach pokazała charakter, urywając punkty Harataczom i pokonując FCRT oraz na sam koniec mistrza. Szóste miejsce na koniec kampanii przypadło FC Running Teamowi, który jednak przez pierwszą część sezonu grał bardzo dobrze, a po pięciu kolejkach był nawet liderem. Potem jednak przyszedł straszny spadek formy i tylko jeden punkt wywalczony w czterech ostatnich meczach. Nie pomogła nawet bardzo dobra dyspozycja w tej kampanii drugiego strzelca całych rozgrywek – Krystiana Zbrzeskiego.

Kolejne dwie drużyny w tabeli, Team Morświn oraz Chyże Rosomaki zdobyły zgodnie po dziesięć punktów, ale ich droga w tej edycji była zgoła odmienna. Debiutująca w tym sezonie drużyna Tomasza Słodkiego na początku jesieni zapłaciła przysłowiowe frycowe, okupując ostatnie miejsce w tabeli przez aż sześć kolejek. Sygnał, że mogą coś jeszcze namieszać dali w czwartej serii, ogrywając wtedy lidera. Prawdziwy popis zaś dali w trzech ostatnim meczach, w których zdobyli aż siedem punktów, pokazując że wiosną debiutancką tremę będą mieli za sobą i dopiero pokażą na co ich stać. Rosomaki tymczasem miały duże ambicjw, ale niestety tym razem na tym się skończyło. Chyże świetnie rozpoczęły sezon, gromiąc TSP, ale potem kolejny mecz wygrali dopiero w szóstej serii, notując w międzyczasie jeden punkt w czterech starciach, a potem było już za późno by walczyć o medale. Punkt mniej od wspomnianej dwójki wywalczyli Synowie Gmocha, którzy jako zespół wracający do gry po kilkuletniej przerwie, po dwóch pierwszych zwycięstwach w sezonie rozbudzili w samych sobie apetyty na medale, jednak później zostali sprowadzeni przez rywali na ziemie i dopiero zaczęli płacić frycowe, przegrywając do końca niemal wszystko. Tymczasem status „czerwonej latarni” sezonu jesiennego przypadł Czupakabrom Warszawa, którzy w całej kampanii zdobyli raptem trzy punkty. Na pewno wielki wpływ na zniżkę formy miała absencja ich snajpera, Giovanniego Calabrese, który zagrał tylko w dwóch meczach, ale generalnie Czupakabry miały w tym sezonie wyjątkowo duży problem z kontuzjami i brakami kadrowymi. Ich kapitan, Kuba Romaniuk, zapowiada, że na zimę, większość powinna już wyzdrowieć, a Czupakabry ponownie powinny regularnie walczyć o 3 punkty w każdym meczu. Trzymamy za słowo!

00 04

 

Sponsorzy