Podsumowanie sezonu Jesień 2019 - III liga szóstek

Sezon Jesień 2019 przeszedł do historii, zbliża się nasze Uroczyste Zakończenie sezonu, nadszedł więc czas wszelakich plebiscytów i podsumowań. Jak co sezon, proponujemy Wam nasze subiektywne podsumowanie sezonu, w którym po krótce przedstawimy rywalizację w minionym sezonie widzianą naszymi oczami. Na pierwszy ogień, tradycyjnie idzie trzecia liga szóstek, w której w minionym sezonie, tyleż sensacyjnie, co całkowicie zasłużenie, bezkonkurencyjni okazali się Janusze na Pikniku.

To był udany i emocjonujący sezon w III lidze, w której nie zabrakło pięknych bramek i zaskakujących niespodzianek. Jedną z nich jest tytuł mistrzowski dla Januszy na Pikniku. Drużyna Krzysztofa Sobieszczuka od początku sezonu imponowała formą i kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa. Potknęła się dopiero w przedostatniej kolejce, ale Izba Wytrzeźwień, która zaskoczyła rywali nie zgłosiła na czas nowych zawodników i Janusze zanotowali walkower, który zagwarantował im mistrzowski wazon. Na koniec sezonu, nowo koronowany mistrz musiał przełknąć gorycz porażki w starciu z W1nners, ale nie zmieniło to już faktu, że to JnP odbiorą w najbliższy piątek złote medale. Nie byłoby tego sukcesu bez naszym zdaniem, bez wątpienia najlepszego zawodnika tego sezonu, Dawida Molendy, który z dorobkiem 24 bramek sięgnął po koronę króla strzelców. Na wyróżnienie zasłużył też naszym zdaniem Maciej Bartosiewicz, który został wybrany najlepszym obrońcą minionego sezonu. Popularny „Koniu” trzymał w ryzach defensywę i potrafił zaskoczyć bramkarzy rywali strzałami z dystansu. Janusze to jednak przede wszystkim zgrany kolektyw, w którym tej jesieni wszystko idealnie „zaskoczyło”, co zaowocowało największym sukcesem w historii tej drużyny.

Rzutem na taśmę, w ostatniej kolejce, w dość niecodziennych okolicznościach, awans wywalczył tegoroczny debiutant, Zespół Niespokojnych Nóg. Drużyna, w skład której wchodzą głownie byli gracze Rycerzy Świtu, długo była w czołówce, ale dopiero po ostatniej serii gier, w wyniku przetasowań w „małej tabeli”, pomiędzy trzema drużynami, które zgromadziły po 21 punktów, zagwarantowali sobie promocję do wyższej ligi. RLS to również ekipa, której atutem jest zgranie i zespołowość, ale bez wątpienia na słowa uznania zasłużyli Olek Dubicki i kapitan drużyny, Damian Majewski, którzy siali popłoch w szeregach obronnych rywali i zanotowali bardzo dobre statystyki. Na najniższym stopniu podium uplasowali się kolejni debiutanci, W1nners. Zespół Piotra Pyłko, podobnie jak rywale w walce o awans, potknął się dwukrotnie, w tym raz, bardzo niespodziewanie z niżej notowanym Akszon Teamem. Jak się okazało w końcowym rozrachunku, ten moment dekoncentracji kosztował „Zwycięzców” awans. Trudno wskazać jednego, czy dwóch zawodników, którzy byliby motorem napędowym tej drużyny, bo tak naprawdę wszyscy prezentowali dość równy poziom, a w zasadzie każdy potrafił wpisać się na listę strzelców i dać drużynie impuls, choć na pewno Tomasz Prachnio, Szymon Niekało, Patryk Bolek czy Sylwester Osiński to byli zawodnicy, którzy regularnie dawali „liczby”.

Na czwartym , najgorszym dla sportowca miejscu, ponownie zakończył sezon Walec. Dla drużyny Maćka Zarzyckiego to żadne nowum, bo to czwarty z rzędu taki rezultat w ostatnich czterech kampaniach. Walec imponował przede wszystkim rozmachem w ofensywie, bo to zdecydowanie najbardziej bramkostrzelny atak ligi z najlepszym w klasyfikacji kanadyjskiej Mateuszem Piziorskim na czele. Popularny „Pizior” miał bezpośredni udział przy ponad połowie, czyli 44 bramkach dla swojej ekipy, co pozwoliło mu zająć drugie miejsce w klasyfikacji snajperów i zgarnąć statuetkę dla najlepszego asystenta ligi. Oprócz niego, dobry sezon ma za sobą pilnujący tyłów Michał Rosochowicz, a oprócz nich swoje momenty mieli też w tym sezonie choćby Grzegorz Gaworek, czy Kamil Iwanowicz. To jednak ponownie okazało się za mało, by pokusić się nie tylko o awans, ale i o podium. Zespół czyni jednak regularny progres, więc może kolejna, wiosenna edycja okaże się dla nich przełomowa? Za wspomnianą trójką, która zgromadziła solidarnie po 21 punktów, stworzyła się przepaść, a następnie w tabeli znaleźli się: Prosektorium oraz Akszon Team. Oba zespoły mają zgoła odmienną historię, jeśli chodzi o ten sezon. Debiutujące, a właściwie wracające do gry po ponad 10 latach Prosektorium, u progu sezonu, jak na beniaminka przystało, zapłaciło frycowe. Trzy porażki w trzech inauguracyjnych kolejkach okazały się dość mylące, bo pierwsze ekipa musiała się zgrać, a po drugie, jak się później okazało, terminarz nie był dla nich zbyt łaskawy, bo od razu musieli zmierzyć się z całą czołówką ligi. Gdy już się przełamali, to ulegli jedynie minimalnie W1nners, po drodze, odprawiając z kwitkiem kolejnych przeciwników. Wydaje się, że jeśli drużyna Remigiusza Cichockiego ustabilizuje skład i okrzepnie, to na jesieni, może włączyć się do walki o najwyższe laury. Zupełnie odwrotnie wyglądała forma doświadczonego Akszon Teamu, który po udanym początku, w końcówce sezonu mocno wyhamował z formą. Na pewno wpływ miała na to jak zwykle wąska kadra i trudny terminarz na koniec sezonu, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że szóste miejsce to chyba lokata poniżej możliwości tej sympatycznej ekipy. Jak zwykle, jej motorem napędowym był kapitan, Kamil Dźwilewski, którego w strzelaniu bramek jak zwykle wspierał duet Karol Calak Piotr Szmidt. Do tego, doceniliśmy postawę między słupkami Piotra Kapeli, który mimo większej liczby puszczonych goli był bardzo pewnym punktem swojej drużyny i otrzyma w najbliższy piątek statustkę dla najlepszego bramkarza ligi. Następnie w tabeli mamy kolejną przepaść i resztę ekip, które w tym sezonie walczyły przede wszystkim o to, by nie pozostać czerwoną latarnią rozgrywek. W tym gronie, zdecydowanie najlepsza okazała się KTS Chimera, która mogła przede wszystkim liczyć na swojego snajpera, Jakuba Solińskiego oraz bardzo solidnego w bramce Piotra Jakubowskiego. Ekipa Pawła Janasa w tym sezonie ograła zgodnie trzy ostatnie ekipy i poległa z resztą ligowej tabeli, więc jest to zdecydowanie miejsce oddające ich aktualne możliwości, choć wiemy, że ambicje tej sympatycznej ekipy sięgają zdecydowanie wyżej.

Na ósmym miejscu uplasował się kolejny debiutant, ekipa o wdzięcznie brzmiącej nazwie, Gang Dzbanów. „Dzbany”, choć w każdym meczu walczyły ambitnie i zostawiały na boisku sporo zdrowia, to wygrać zdołały tylko raz, wyraźnie pokonując zamykającą tabelę Teraz Kolską. Jak mawiał klasyk, „pierwsze śliwki – robaczywki”, a więc teraz powinno być już tylko lepiej. Podobna maksyma powinna przyświecać Izbie Wytrzeźwień, która o tym sezonie będzie chciała raczej jak najszybciej zapomnieć. Ekipa Michała Krawczyka, która przeniosła się przed sezonem na „szóstki” z ligi siódemek, najpierw trafiła na rywali z górnej półki, następnie przełamała się z wspomnianym GDz, a następnie zaliczyła komplet porażek. Co ciekawe, to oni pierwsi zatrzymali na boisku gnających po mistrzostwo Januszy, którzy zgłosili jednak protest w związku z grą nieuprawnionych zawodników w tym spotkaniu (za co otrzymali walkower). Izba to ekipa, którą stać na zdecydowanie więcej, szczególnie gdy ma się w składzie takich zawodników jak  Łukasz Grabowski, czy Mariusz Grosiak, którzy mimo wyniku zespołu, zasłużyli na ciepłe słowa. Tabelę zamyka Teraz Kolska. Zespół Bartka Balika aż czterokrotnie schodził z boiska z bagażem więcej, niż 10 goli i to zdecydowanie nie był ich sezon. Gdyby tylko regularniej przychodzili w szerszym zestawieniu, być może pokusiliby się o wyższe lokaty. Na plus, kolejny sezon z rzędu Marcin Siniarski, który regularnie potrafi stwarzać zagrożenie pod bramką rywali.

00 07

 

Sponsorzy