No Matches

Za nami kolejny weekend pełen sportowych emocji!

Za oknem ostatnio bardzo chłodno, ponuro, a zimowa aura krótko mówiąc – nie rozpieszcza. Tego samego nie można jednak powiedzieć o naszych rozgrywkach. Za nami kolejny weekend pełen gorących widowisk i sportowych emocji. Nie wspominając już o tym, że pod naszym balonem było trochę cieplej, niż na dworze. Faworyci raczej nie zawodzili, ale mieliśmy również kilka niespodzianek. Mowa, chociażby o Oldboys Derby, które w siódmej lidze uległo GKS-owi Tachimetr Warszawa. Do formy wreszcie wracają z kolei Gladiatorzy, którzy w hitowym starciu Superligi6 pokonali Dynamo. Co dokładnie działo się w 4. Kolejce Ligi Bemowskiej Weekend? Zapraszamy na szczegółowe podsumowanie!

 

Superliga6:

W elitarnej Superlidze6 ten weekend rozpoczęliśmy starciem FK Almazu z Chemikiem Bemowo, wygranym przez tych drugich 1:3. Mecz od początku był bardzo wyrównany. Przez dłuższy czas drużyny szukały sobie dobrej okazji na otwarcie wyniku, lecz gdy już do jakiejkolwiek dochodziło to finalnie strzał bądź ostatnie podanie okazywało się za słabe. W pierwszej połowie nie obejrzeliśmy żadnej bramki, co jest lekkim zaskoczeniem, biorąc pod uwagę bardzo ofensywne nastawienie obu zespołów. Jednak jak mawia powiedzenie „co się odwlecze, to nie uciecze” i również teraz miało ono swoje odzwierciedlenie, bowiem już chwilę po wznowieniu gry drogę do siatki znaleźli piłkarze gości, a chwilę później podwyższyli prowadzenie. Choć ich rywal był w stanie złapać kontakt, Chemik bardzo mądrze bronił wyniku, a w samej końcówce zdołał jeszcze dobić przeciwników i przypieczętować swoje drugie zwycięstwo w tym sezonie. Na kolejne spotkania przyszło nam czekać aż do wieczora. Rzućmy najpierw okiem na to, co działo się w potyczce FC Impulsu UA z eXc Mobile Ochotą. Ekipa Kamila Jurgi dopisała sobie kolejne punkty do ligowej tabeli, wygrywając 2:6. Już od pierwszej minuty goście kontrolowali przebieg gry i narzucili naszym wschodnim sąsiadom swoje warunki, dość szybko otwierając wynik. Mistrzowie Polski bardzo inteligentnie rozprowadzali piłkę i czekali na luki w defensywie rywala by stworzyć sobie dogodną okazję do oddania strzału, co jeszcze do przerwy dwukrotnie przyniosło efekty. Gospodarze z kolei zdołali zdobyć gola „do szatni”, a po zmianie stron po fantastycznym uderzeniu ich bramkarza mieliśmy na protokole rezultat 2:3. Chwilową utratę kontroli Ochota dość szybko naprawiła i ponownie przejęła stery, odjeżdżając swoim przeciwnikom i pozbawiając ich nadziei na urwanie choć oczka. Tuż po nich na boisku zobaczyliśmy zawodników Promilu Chylice i Połczyn Brothers. Spodziewaliśmy się bardzo szybkiego i wyrównanego meczu, i trzeba przyznać, że się nie zawiedliśmy. Począwszy od 4. minuty bramki padały tu jak na zawołanie, jednak nieco częściej do głosu dochodzili zwycięzcy Pucharu Lata 2022, którzy wypracowali sobie całkiem niezłą przewagę. Team Kamila Modzelewskiego nie zamierzał jednak odpuszczać i postawił twarde warunki. Gdy udało im się dogonić wynik, w drugiej odsłonie Połczyn znów nabrał wiatru w żagle i znów odjechał na kilka trafień Promilowi, który już tym razem nie był w stanie aż tak poważnie zagrozić gościom i mimo prób doprowadzenia do remisu, ta sztuka im się nie udała. Finalnie, PB wygrywają 6:9. Na placu obok w absolutnym hicie tej serii gier, Dynamo przegrało 3:5 z Gladiatorami. Warto wspomnieć, że mogliście śledzić to spotkanie na żywo, dzięki nowości w naszych rozgrywkach - relacjach LIVE na Facebooku Ligi Bemowskiej. Pierwsze minuty były dość spokojne, a drużyny spędziły je raczej na wzajemnym wybadaniu taktyki aniżeli na strzelaniu goli. Jako pierwsi do głosu doszli goście, jednak na odpowiedź gospodarzy długo czekać nie musieliśmy. Oni również jednak nie cieszyli się z bramki długo, bowiem jeszcze do przerwy Gladiatorzy zdołali wyjść na prowadzenie, a po zmianie stron znów błyskawicznie uderzyli. Hattricka w zaledwie 3 minuty zdobył Bartosz Januszewski, który dał swojemu zespołowi wyraźną przewagę, którą wystarczyło tylko utrzymać do ostatniego gwizdka. Mimo wielu prób i rozpaczliwych już momentami ataków ze strony Dynama, nie udało im się odwrócić losów tej rywalizacji i tym razem muszą przełknąć gorzki smak porażki. Na zakończenie, bardzo miłą niespodziankę sprawiły Sempy, które mocno dały w kość KS Browarkowi. Obie ekipy cały czas dochodziły do sytuacji bramkowych.  Choć nie mogły znaleźć sobie dogodnej sytuacji by finalnie zakończyć akcje dobrym strzałem, pierwszy gol wisiał w powietrzu, a my byliśmy niemal pewni, że jeszcze w pierwszej połowie ktoś znajdzie drogę do bramki. Tak też się stało, a z prowadzenia cieszyli się goście. Po zmianie stron ponownie oglądaliśmy festiwal niewykorzystanych szans, jednak kilkuminutową ciszę przerwali gospodarze, którzy doprowadzili do remisu. Taki rezultat meczu utrzymywał się niemal do końca spotkania i pomału mogło się wydawać, że drużyny podzielą się punktami. Finalnie jednak Browarek, a konkretnie Mariusz Chmielewski, zachował zimną krew i na chwilę przed ostatnim gwizdkiem zdobył gola na 1:2, który zdecydowanie sprawił, że jego koledzy odetchnęli z ulgą.

zima_2023_kolejka4_superliga6.png

2. Liga szóstek:

Na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej faworyci nie zawiedli. Na początek, Haratacze zdobyły swój pierwszy komplet punktów w tym sezonie, rozbijając 2:9 Drink Men. Już od pierwszego gwizdka widać było, że zespół Patryka Rosłańca jest stroną przeważającą i rozdaje karty. Szybko objęli oni prowadzenie i mimo wyrównania ze strony rywala, zdołali jeszcze do przerwy powiększyć swoją przewagę. Druga odsłona to już kompletna dominacja gości, którzy grali jak natchnieni i aplikowali przeciwnikom gola za golem. Tak pewna wygrana jest zasługą tego, że Haratacze byli tego dnia bardzo zgranym kolektywem i potrafili zachować skupienie do samego końca, zatem należą im się brawa. Na placu obok, Contra również wysoko, bo 1:8, uległa FC Energii, choć chyba po pierwszej połowie nikt raczej nie spodziewał się takiego rezultatu. Co prawda wiceliderzy już w 2. minucie otworzyli wynik, jednak później oglądaliśmy absolutny festiwal zmarnowanych okazji z obu stron, które dużo chętniej niż do siatki, trafiały w golkiperów lub w obramowanie bramki. Odwilż przyszła po przerwie, lecz mieliśmy wrażenie, że na boisko wyszła tylko jedna drużyna. Energia ewidentnie poprawiła skuteczność zarówno w ofensywie, jak i w bloku obronnym, co pozwoliło im przejąć kontrolę nad tym spotkaniem i umiejętnie wykorzystać ryzykowne ustawienie przeciwników, którzy zbyt prędko się otworzyli. Dwa trafienia tego dnia zdobył Heorhii Parnytskyi, który pnie się w górę klasyfikacji strzelców, lecz najbardziej błyszczał jego kolega, Igor Petlyak, który również dwukrotnie cieszył się z gola, ale również dwa razy asystował, co pozwoliło mu wskoczyć na drugą lokatę w tabeli asystentów. Później, SS Cyrkulatka dostała bolesną lekcję futbolu od Wilków, które pokonały ją 3:12. Spotkanie miało bardzo wysokie tempo już od samego początku, a obie ekipy naprawdę dobrze w nie weszły. Z czasem jednak zarysowywała się co raz wyraźniejsza przewaga gości, którzy na przerwę schodzili z prowadzeniem 2:5. Druga odsłona to już mecz do jednej bramki. O ile jeszcze do okolic 35. minuty gospodarze jakoś się bronili, o tyle potem ich rywale totalnie nie dali im przestrzeni na nic i praktycznie zamknęli ich na własnej połowie. Głównym egzekutorem okazał się być Borys Ostapenko, który zarówno trafiał, jak i asystował. To właśnie z nim obrońcy SSC mieli największe trudności, choć pochwały należą się całej drużynie Wilków, które po tym triumfie obejmują pozycję lidera. Tuż po nich, Boca Seniors po prawdziwym thrillerze podzieliło się punktami z Gramy Czasami. Z wysokiego C rozpoczęli goście, którzy rozwiązali worek z bramkami już w jednej z pierwszych akcji. Od tego momentu spotkanie trochę nam się ustabilizowało i obie drużyny próbowały przejąć inicjatywę. W pewnym momencie świetną kontrę wyprowadzili zawodnicy w białych trykotach i doprowadzili do remisu, jednak jeszcze przed przerwą GC zdołało trafić na 1:2. Na początku drugiej połowy piłkarze skupili się bardziej na agresywnej grze, aniżeli na strzelaniu goli, jednak te w końcu przyszły, kiedy swoje 5 minut miało Boca Seniors, które dokonało „remontady” i wyszło na prowadzenie. Gdy wszyscy myśleli, że takim właśnie wynikiem to starcie się zakończy, na dwie minuty przed ostatnim gwizdkiem punkt swojemu zespołowi uratował Krzysztof Sobolewski. Czwartą serię gier zwieńczyliśmy potyczką FC Otamanów z Ukrainian Vikings, z której górą wyszli ci pierwsi. Gospodarze dyktowali swoje warunki gry i na murawie czuli się bardzo pewnie, co tylko udowadniali strzelając kolejne bramki. Już po pierwszej odsłonie można było się domyśleć, kto wyjdzie z tego starcia zwycięsko. Po zmianie stron wysoka jakość gry nie opuszczała zawodników w czarnych strojach, którzy systematycznie dorzucali kolejne trafienia. Głównym motorem napędowym drużyny Otamanów był Kostya Didenko, który do trzech goli dorzucił jedną asystę. Końcówka spotkania to całkowita dominacja gospodarzy, którzy wygrywają 8:1.

zima_2023_kolejka4_liga2.png

3. Liga szóstek:

Przechodzimy płynnie poziom niżej, do ligi trzeciej, w której również nie zabrakło w ten weekend emocji. W sobotę, Los Aspirantos bez większej niespodzianki pokonało 8:4 FC Wtorki, wylewając im na głowy kubeł zimnej wody już w czasie pierwszych dwóch minut, kiedy to wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Co prawda goście mieli moment przebłysku i zdołali doprowadzić do remisu, lecz wtedy znów do głosu doszli gospodarze, którzy w ciągu kilku chwil odzyskali boiskową dominację i z pewną przewagą schodzili na przerwę. Po zmianie stron niewiele się zmieniło, a LA zdołali dowieźć korzystny rezultat do końcowego gwizdka. Niedzielę z kolei rozpoczęliśmy starciem Tornado UA z Bad Boys Zielonki. Początkowa faza pierwszej odsłony należała do zawodników z Ukrainy, jednak później podopieczni Pawła Szczepaniaka nabrali wiatru w żagle i tuż przed gwizdkiem sędziego zapraszającym piłkarzy na odpoczynek, wyrównali. Na drugą połowę jednak BBZ wyszło wydawało się bez koncentracji, a niedokładności w ich grze oraz niewykorzystane sytuacje zaowocowały utratą kolejnych dwóch goli, a w konsekwencji porażką 4:2. Równolegle na boisku obok swój mecz rozgrywali Galaktyczni oraz FC Warsaw Team. Tu lepsi okazali się ci pierwsi, którzy po triumfie 8:2 pozostają jedyną ekipą z kompletem punktów, co jest dobrym prognostykiem na dalszą część tego sezonu. Słabo z kolei wyglądają prognozy dla „zielonych”, dla których jest to już trzeci raz, kiedy schodzą z placu gry z opuszczonymi głowami. Od samego początku to goście dyktowali warunki gry, a częstymi stratami piłki ułatwiali im to rywale. Po nieco ponad kwadransie widniał rezultat 0:3 i mecz właściwie był rozstrzygnięty. W drugiej odsłonie pomimo wysokiego prowadzenia Galaktyczni nadal przeważali i głównie bawili się w trakcie gry. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, walczyli o kolejne bramki i ostatecznie mogli się cieszyć ze zwycięstwa. W samo południe swoje trzecie zwycięstwo z rzędu zanotowało Warsaw Dream Team, które tym razem rozprawiło się z Green Lantern, ogrywając ich 8:4. Początek pierwszej odsłony należał zdecydowanie do gospodarzy, jednak po golu na 1:2 goście się obudzili i ruszyli do odrabiania strat, co udało im się jeszcze przed przerwą. Tuż po wznowieniu gry znów mieliśmy remis, jednak znów do głosu doszedł team Maćka Szpakowskiego, który stopniowo przejmował kontrolę nad tym meczem, co dobitnie udowodnił nam w końcówce, głównie za sprawą duetu Jochemski - Górecki. Jako ostatni naprzeciw siebie wyszli zawodnicy Altusa i Zmarnowanych Talentów. W obu zespołach widać było wolę walki i zaangażowanie już od pierwszych minut, jednak niezbyt wyraźnie przekładało się to na wynik. Po zmianie stron inicjatywę przejęli goście, którzy wyszli na prowadzenie 1:2. Gospodarze nieustannie próbowali zmienić ten stan rzeczy i trzeba pochwalić ich za determinację do ostatniego gwizdka, bowiem w ciągu 3. ostatnich minut przycisnęli rywali i zdobyli aż trzy gole, co finalnie daje im triumf 4:2.

zima_2023_kolejka4_liga3.png

4. Liga szóstek:

Na czwartym poziomie rozgrywkowym rozpoczęliśmy od meczu na szczycie między Bulbulantusem, a FC Zielonym Alkobusem. Jako pierwsi uderzyli gospodarze, ale od tego momentu mecz było bardzo zacięty. Obie ekipy naprzemiennie doprowadzały do groźnych akcji, a coraz bliżej wyrównania byli goście. W końcu osiągnęli oni swój cel, jednak z remisu nie cieszyli się zbyt długo, bowiem jeszcze przed przerwą ich rywale znów wyszli na prowadzenie. Przed dłuższy czas drużyny szukały sobie dogodnych sytuacji, lecz gdy już do jakieś dochodziło, często w ostatniej chwili obrońca bądź bramkarz wyciągał swoich kolegów z opresji. Po kilkuminutowej ciszy w końcu przyszedł czas na strzelanie, a ta sztuka udała się Alkobusowi, który doprowadził do remisu. Po tym fakcie mecz nie tracił na jakości, a zespoły zaciekle walczyły o zdobycie gola na wagę zwycięstwa.. Mimo wielkich starań, finalnie muszą one zadowolić się wynikiem 2:2 i podziałem punktów, który jest zdecydowanie sprawiedliwy. Później, Team Ivulin przegrał 4:10 z Union Of Boys. W bardzo wyrównanej początkowej fazie oglądaliśmy cios za ciosem, jednak w pewnym momencie inicjatywę przejęli goście, którzy coraz pewniej czuli się w przeprowadzanych akcjach, co w końcu zaczynało przynosić również efekty w postaci trafień. Po zmianie stron wychowankowie warszawskiej Unii nie zamierzali zwalniać tempa z końcówki pierwszej połowy i szybko po rozpoczęciu drugiej pewnie zaczęli zbijać rywala, który z każdą kolejna minutą wydawał się przygasać. Mimo zrywu piłkarzy z Białorusi tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego, przewaga Unionu była zbyt duża i tym razem musieli obejść się smakiem. Pochwalić należy zdecydowanie Michała Lanczewskiego, czyli głównego playmakera gości, który notując aż cztery asysty objął prowadzenie w klasyfikacji strzelców. Następnie, swój pierwszy komplet punktów zdobyło Los Blancos, które pokonało 3:7 Walec. Choć przed meczem trudno było wskazać jednoznacznego faworyta, a pierwszy fragment tych zawodów był badaniem sił, z czasem akcje zaczęły się zazębiać, a na murawie zarysowywała się przewaga gości. Po elektryzującej końcówce pierwszej odsłony, zawodnicy udali się na przerwę, podczas której w obozie gospodarzy padło wiele ostrych słów. Ich nadzieje na przełożenie ich na rzeczywistość runęły jednak bardzo szybko, kiedy swoje „show” odpalił Elias Aiwad. To właśnie on był najjaśniejszą postacią w swoim zespole i poprowadził go do zwycięstwa, notując aż cztery gole i trzy asysty. Był to prawie idealny występ w jego wykonaniu, dzięki czemu, tak samo jak jego drużyna na zwycięstwo, zasłużył na miano MVP 4. kolejki. Prawdziwy dreszczyk emocji sprezentowali nam z kolei zawodnicy Amigos Warszawa i Ekipy Północy. Już po pierwszych kilku minutach wiedzieliśmy, że będzie to spotkanie pełne walki z obu stron, które z każdą chwilą napędzały się co raz bardziej i nie zamierzały zwalniać tempa. Zespoły szły łeb w łeb i wyprowadzały sobie cios za ciosem. Minimalnie lepsi wydawali się jednak być goście. Po przerwie mecz nieco się uspokoił, oczywiście drużyny dalej tworzyły sporo składnych akcji, lecz nie byli już tak skuteczni jak w pierwszej połowie. Gdy wszyscy myśleliśmy ze ta rywalizacja zakończy się ostatecznie podziałem punktów, piłkę do nogi otrzymał Mateusz Suwiński, który rzutem na taśmę zagwarantował Amigos zwycięstwo 5:4, dając ostatecznie swojej drużynie radość ze zdobytych trzech oczek. Na koniec, Cosmos United uległo 3:6 FC Prykarpatii. Sam początek spotkania należał do dobrze prezentującej się ekipy gości, która dość mocno naciskała na rywala. Gospodarze jednak ewidentnie mieli moment przebudzenia i zaczęli w końcu walczyć jak równy z równym. Na drugą odsłonę nie starczyło im już jednak sił, a z biegiem czasu Prykarpattia zarysowywała swoją kontrolę nad tym spotkaniem, cały czas tworząc sobie bramkowe okazje i nie dając przeciwnikom miejsca na stwarzanie swoich. Finalnie triumf gości jest jak najbardziej zasłużonym rezultatem.

zima_2023_kolejka4_liga4.png

5. Liga szóstek:

Stosunkowo wyrównane mecze oglądaliśmy w piątej lidze. Rozpoczęłiśmy starciem Walca II ze Szczękami Szczęśliwice, które ci drudzy wygrali 2:4. Również oni lepiej weszli w to spotkanie, lecz z prowadzenia nie cieszyli się zbyt długo, bowiem ich rywale szybko doprowadzili do remisu. Po chwili spokoju znów miała miejsce identyczna sytuacja, a zatem po przerwie zaczynaliśmy z czystą kartą. Mimo wielu okazji z obu stron, to goście byli skuteczniejsi, bardziej dokładni i finalnie to oni mogą cieszyć się z triumfu. Tuż po nich kolejne zwycięstwo, tym razem z BKS-em 04 Górki, zanotowali piłkarze Zielonego Stolika, jednak znów naprawdę musieli się namęczyć. Pierwsze minuty były dość usypiające i mogło się wydawać, że obu zespołom brakuje koncentracji. W końcu wynik otworzyli goście, jednak chwilę później gospodarze doprowadzili do remisu. Jeszcze przed zmianą stron mieliśmy kolejną wymianę ciosów, a zatem podobnie jak w poprzednim meczu, na drugą odsłonę wychodziliśmy z remisem 2:2. Z czasem mogło się wydawać, że to „Organizatorzy” mają większą kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, jednak zawodnicy w żółtych trykotach również mieli swoje sytuacje. Stolik zdołał wyjść co prawda na prowadzenie, jednak w samej końcówce ich przeciwnik doprowadził do stanu 3:3. Rozwścieczony Zielony Stolik ruszył jeszcze do ataku i gdy wszyscy myśleli, że nic już nie zdołają wskórać, swój zespół uratował nie kto inny jak Kacper Śmiałek, który w bardzo szczęśliwy (i kontrowersyjny) sposób umieścił piłkę w siatce rywali, dając gościom kolejny triumf. Duże problemy miał również Legion, który mierzył się z Kindybałami FC. Choć ostatecznie gospodarze wygrali 7:3, goście niespodziewanie mocno im się postawili i nie zamierzali tanio  sprzedać skóry. Obie drużyny kreowały swoje okazje, choć lekką przewagę wydawali się mieć „Legioniści”. Problem leżał jednak w skuteczności, a raczej jej braku. Zawody dużo bardziej rozkręciły nam się po przerwie, kiedy to w końcu zaczęły padać bramki. Wraz z mijającym czasem, Legion zyskiwał na jakości, pewnie odnajdując się w polu karnym rywali i stopniowo podwyższając prowadzenie. Goście zaś nie zamierzali tak łatwo odpuścić i choć stworzyli kilka sytuacji, które zagroziły golkiperowi rywali, finalnie nie udało im się zmniejszyć różnicy i musieli zejść z placu gry pokonani. Jako ostatni w sobotę mierzyli się ze sobą zawodnicy East Crew oraz FC Devs. Przed spotkaniem typowaliśmy pewną wygraną gospodarzy, jednak po świetnej pierwszej odsłonie w wykonaniu gości, mogliśmy mieć spore wątpliwości, czy ekipie ze wschodu uda się odrobić stratę. Na drugą połowę gospodarze wyszli ewidentnie odmienieni, jednak na trafienia musieli chwilę poczekać. Gdy już jednak rozpoczęli strzelanie, umiejętnie przycisnęli rywali i poszli za ciosem, dzięki czemu mogą cieszyć się ze zwycięstwa 8:3. Dopełniając formalności, w niedzielę przed południem FC Melange rzutem na taśmę ograło Defendersów 4:5. Po szybkiej wymianie w pierwszej części, drużyny oczywiście chciały postawić na swoim i powalczyć o pełną pulę punktową. Wciąż jednak nikt nie był w stanie wyraźnie narzucić przeciwnikowi swojego stylu i zacząć dyktować warunków. Z każdą sekundą na murawie można było odczuć co raz szybsze tempo, a na dobre spotkanie rozkręciło nam się w samej końcówce. Nadal jednak na protokole meczowym widniał remis, jednak wtedy ciężar na swoje barki wziął Filip Junowicz, który w ostatniej akcji minął kilku rywali i umieścił piłkę w bramce, dając FCM upragniony triumf.

zima_2023_kolejka4_liga5.png

6. Liga szóstek:

Przyszedł czas na ligę szóstą. Tu jako pierwsi w szranki stanęli piłkarze FC Lemberg oraz Hordy. Obyło się bez sensacji, bowiem ci drudzy pewnie i wysoko triumfowali 4:13. Już od pierwszych minut byli stroną ewidentnie lepszą i zdominowali swoich rywali. Problemu nie mieli również ze strzelaniem goli, co robili dość regularnie i praktycznie już po pierwszej odsłonie wiedzieliśmy, kto z tego starcia wyjdzie zwycięsko. Choć po zmianie stron gospodarze próbowali jakkolwiek konstruować swoje kontrataki, to jednak totalnie nie byli w stanie nawet zbliżyć się do zmniejszenia rozmiarów tej porażki. Swój strzelecki dorobek poprawił z kolei Jan Parafinowicz, który wiedzie po tej kolejce prym w klasyfikacji najczęściej zdobywających gole. Jeszcze tego samego dnia, bardzo solidne spotkanie zagrało Vagoni FC, które dość nieoczekiwanie sprawiło, że St. Varsovia musiała naprawdę sporo się namęczyć. To właśnie zespół rodem z Afryki dość szybko wyszedł na prowadzenie, a niedługo potem je podwyższył i można było odnieść wrażenie, że goście niezbyt wiedzieli co się dzieje. W porę jednak zdążyli się obudzić I jeszcze do przerwy zdołali wyrównać. Po zmianie stron było już bardziej zacięcie, jednak ponownie na przód wyszli gospodarze. Varsovia jednak nie zamierzała pierwszy raz w tym sezonie stracić choć punktu, a sygnał do ataku dał nie kto inny jak Kamil Łukasik, który ponownie stanął na wysokości zadania. W samiutkiej końcówce swoich kolegów uratował Krzysztof Sobolewski, który okazał się naprawdę cennym wzmocnieniem. Ustalił on wynik na 3:4. W niedzielę rano, GS Raptusy Ursus pokonały 5:3 ostatnie w tabeli Sante. Po szybkim objęciu prowadzenia, gospodarze nieco spuścili z tonu i zamiast na ataku, skupili się na zachowaniu szczelnej obrony, wyczekując swoich okazji do kontr. W drugiej odsłonie jednak wobec nasilających się ciosów ze strony gości, Raptusy ponownie musiały przejąć pełną kontrolę and meczem i poszukać kolejnych trafień. Choć szło im to z początku troche opornie, zdołali znów wejść w rytm i podwyższyć swoją przewagę, co w konsekwencji dało im ich pierwsze oczka w tej kampanii. Później, Chlejsy FC podejmowały Team Ivulin II. Już od początku widzieliśmy zalążęk naprawdę świetnego widowiska i jak się okazało, nie myliliśmy się. Jedyne czego brakowało w pierwszej połowie to gole, które jak na złość nie chciały wpadać. Sytuacja odmieniła się jednak po przerwie. Sporo pracy miał również arbiter który musiał temperować gorącą atmosferę na boisku w obu szeregach. W pewnym momencie gospodarze prowadzili 3:1, jednak ich rywale zdołali doprowadzić do remisu, co tylko zaogniło nam sytuację i dodało dramaturgii. Gdy wszyscy myśleli że zespoly podzielą się punktami, do akcji wkroczył Jan Gromnicki, który uratował swojej drużynie zwycięstwo. Na placu obok z kolei, FC Kanwa wróciła do łask, wygrywając 7:4 z Orłami Leszka. W końcu mogliśmy obejrzeć zarys tej gry, do której gospodarze przyzwyczaili nas w poprzednich sezonach. Choć jeszcze daleko im do ideału, to starali się kontrolować przebieg spotkania, czekając cierpliwie na swoje sytuacje, a gdy te się pojawiały, wreszcie widać było, że popracowali nad precyzją. W drugiej połowie cały czas się nakręcali i wypracowali sobie bezpieczną przewagę, która pozwoliła im nieco rozluźnić swoje szyki w końcówce. Goście oczywiście dostrzegli ten moment, lecz na „remontadę” było już zbyt późno.

zima_2023_kolejka4_liga6.png

7. Liga szóstek:

Drobną niespodziankę zobaczyliśmy w lidze siódmej. Zanim jednak do niej dojdziemy, zerknijmy na to, co działo się w pozostałych spotkaniach. Na początek, Reytan pokonał 7:2 Odwróć Tabelę. Mecz przez pierwsze 10 minut był dość wyrównany. Zespoły chętnie szukały rozwiązań na rozpracowanie linii defensywnych, lecz gdy już udało im się przedrzeć przez obrońców to strzał często okazywał się za słaby. Znacznie częściej Zawodnicy w czerwonych strojach doprowadzali do sytuacji podbramkowych, dzięki czemu szybko zyskali przewagę nad przeciwnikiem w postaci kolejnych bramek. O drużynie Gości można powiedzieć, że z pewnością brakowało im pomysłu na dobre skonstruowanie akcji, Po zamienię stron nie wiele się zmieniło. Spotkanie cały czas było pod kontrolą Gospodarzy, którzy wraz z mijającym czasem jeszcze chętniej przechodzi do akcji ofensywnych, skutecznie przy tym punktując rywala. Finalnie, trzy punkty w pełni zasłużenie wędrują na konto Reytana. W niedzielne południe z kolei, Drink Men uległo 3:6 KS Na Pełnej. Po bardzo ciekawych i elektryzujących pierwszych minutach, na boisku zapanował przestój w strzelaniu goli. Goście nieco odważniej, wyżej podchodzili do pressingu, który momentami wymuszał stratę piłki przez rywali. Niewiele z tego wynikało, ponieważ gospodarze szybko organizowali się w defensywie. Delikatnie lepsi wydawali się być zawodnicy KSNP, którzy mieli po swojej stronie również wynik. W końcu w okolicach 42 minuty mecz na nowo nam się rozkręcił, jednak ekipie Mirosława Wyszczelskiego brakowało już czasu na to, by odrobić straty. Później, bardzo niespodziewanej porażki doznało Oldboys Derby, które uległo 8:7 GKS-owi Tachimetr Warszawa. Wszystko zaczęło się zgodnie z planem gości, jednak później gospodarze przejęli inicjatywę i wyprowadzili kilka szybkich i zabójczych kontrataków, czym ewidentnie zaskoczyli rywali. Co prawda jeszcze przed przerwą OD lekko podgonili, jednak nadal mieli dużo pracy przed sobą. Choć w drugiej połowie poprawili swoją grę, Tachimetr wcale nie zamierzał odpuszczać i również zaciekle atakował, podwyższając jeszcze dwukrotnie swoje prowadzenie. Gościom nie pomógł również fakt, że przez narastającą frustrację nałapali żółtych kartek, co tym bardziej zmusiło ich do bronienia się, zamiast gonitwy za wynikiem. Finalnie, dość zaskakująco doznają oni pierwszej porażki w tym sezonie. Kapitalne zawody rozegrał Patryk Ciołek, który zasłużył tym występem na miano piłkarza kolejki. Później, Zofijki FC ograły 7:4 FC Kazubów, choć trzeba przyznać, że po pierwszej odsłonie myśleliśmy, że to młodzi gracze w ciemnych strojach zgarną komplet oczek. To oni zdecydowanie lepiej weszli w ten mecz i mimo tego, że ich rywale zdołali wyrównać, do przerwy na protokole meczowym widniał wynik 2:3, Pierwsze skrzypce po raz kolejny grał Władysław Oryszczuk, który znów udowodnił swój niesamowity wpływ na zespół, zdobywając w ciągu pierwszych 25 minut hattricka. Na ławce Zofijek słychać było wiele ostrych słów, które tuż po wznowieniu gry przyniosły efekt w postaci wyjścia na prowadzenie. Kazubów z kolei ewidentnie rozluźnił swoje szyki i przygasł, co tylko otworzyło drogę do bramki ich przeciwnikowi, który oczywiście zamierzał walczyć o zwycięstwo, konsekwentnie podwyższając swoje prowadzenie. Gdy gospodarze złapali rytm, trudno było im już zagrozić i ostatecznie to właśnie na ich konto trafia kolejna victoria. Na koniec, KP Kozia po naprawdę zaciętym widowisku wygrała 10:6 z Moonfoxem. W pierwszej odsłonie gospodarze od razu zaczęli atakować, jednak wydawało się, że ich rywal jeszcze się nie obudził. Dzięki dobrej skuteczności, na przerwę KPK schodziła z prowadzeniem 4:1, a już chwilę po wznowieniu gry pokazała, że nie zamierza na tym poprzestawać, w pewnym momencie jednak Lisy zdecydowanie się otrząsnęły i ruszyły w pogoni za rezultatem. Mimo naprawdę dobrej gry ofensywnej, brakowało im czasu, a Kozia również nie zamierzała tak łatwo odpuszczać i finalnie w dobrym stylu notuje kolejny triumf.

zima_2023_kolejka4_liga7.png

8. Liga szóstek:

W ósmej lidze swoją dominację po raz kolejny pokazał zespół Grinders, który rozgromił 19:3 Kubany. Był to tak naprawdę mecz bez większej historii. Gospodarze już od pierwszych minut absolutnie dominowali nad boiskowymi wydarzeniami, a goście praktycznie nie byli w stanie wyjść spod wysokiego pressingu. Nic nie zmieniło się również po przerwie, a duet Bałysz – Basiuk raz za razem punktował swoich rywali. Po raz kolejny wysoko, po raz kolejny pewnie i po raz kolejny zasłużenie trzy punkty trafiają na konto murowanego kandydata do mistrzowskiego tytułu. Jeszcze w sobotę Energetyk pokonał 4:3 Finansovą po bardzo wyrównanym spotkaniu. W pierwszej odsłonie nieco lepiej wyglądała ekipa Mateusza Machnio, która częściej stwarzała sobie groźne okazje i w końcu zdołała wyjść na prowadzenie. Tuż po przerwie jednak team Rafała Stefanka zdołał wyrównać, co dało im wyraźny impuls. Z każdą minutą widowisko nam się rozkręcało, a wszystko rozstrzygnęło się w samej końcówce, kiedy zawodnicy w niebieskich trykotach rzutem na taśmę trafili na 3:3 i na 4:3, notując swoje drugie zwycięstwo w tym sezonie. W niedzielę, FC Screamers ograło Abnegat 10:6. Z przytupem spotkanie rozpoczęli Gospodarze, którzy pewnie od pierwszych minut tworzyli dogodne sytuacje. Goście z kolei również dochodzili do swoich okazji, jednak cały czas czegoś im brakowało. Po zmianie stron wysokiego tempa gry nie zamierzali odpuszczać rywale, którzy co chwilę tworzyli coraz to bardziej kreatywne akcje, a to szybko przyczyniło się na zdobycie kolejnych bramek. Główna postacią tego spotkania był Tomasz Cyryłowski, który tego dnia był prawdziwa zmorą dla bramkarza pokonując go sześciokrotnie. W końcówce spotkania Abnegat starał się jeszcze zagrozić rywalom, jednak finalnie zabrakło im precyzji co miało duży wpływ na wynik końcowy. Kolejne dwa pojedynki zakończyły się podziałami punktów. Najpierw, FC Po Nalewce zremisowało z W1nnersami. Mecz od początku był dość zamknięty i na pierwsze trafienie przyszło nam trochę poczekać. Jako pierwsi uderzyli goście, jednak ich rywale zdołali jeszcze do przerwy wyrównać. Po zmianie stron zespoły zadały sobie po jednym ciosie, jednak oglądaliśmy bardzo wiele zmarnowanych sytuacji. Z pewnością napastnicy obu stron mogą pluć sobie w brodę, że żadnemu zespołowi nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Później, Na Wariackich Papierach mierzyło się z HBK.UK i w tym starciu padł wynik 3:3. Choć to goście jako pierwsi zdobyli gola, wydawało się, jakby lekką przewagę mieli gospodarze, którzy jeszcze przed przerwą zdołali odwrócić losy tego spotkania o 180 stopni. Druga odsłona z kolei na odwrót, należała do HBK, które zdołało wyrównać i potem strzelić na 2:3. Ostatnie minuty upływały bardzo szybko i wyglądało na to, że goście dowiozą jednobramkowe prowadzenie, jednak ich nadzieje skutecznie ugasił Krystian Plichta, który świetnym strzałem z powietrza uratował swojej drużynie cenny punkt.

zima_2023_kolejka4_liga8.png

9. Liga szóstek:

Płynnie przechodząc do poziomu 9., rzucimy okiem na hitowy mecz pomiędzy Crimson Boys, a KK Watahą Warszawa, wygranym przez gospodarzy minimalnie 7:6. Już od samego początku piłkarze zapewnili nam sporo emocji, a widowisko stało na naprawdę wysokim poziomie. Oba zespoły zaciekle atakowały, jednak odrobinę skuteczniejsi byli gospodarze, którzy na odpoczynek schodzili z prowadzeniem 4:2. Po szybkiej wymianie ciosów tuż po wznowieniu gry, inicjatywę przejęli CB, którzy zdołali jeszcze dwukrotnie trafić do siatki. W tym momencie Wataha ocknęła się i ruszyła w pogoń za wynikiem, ewidentnie poprawiając swoją skuteczność. Raz za razem napierali na bramkę przeciwników, którzy wyprowadzili jeszcze jedną kontrę, po czym zamurowali się i liczyli na jak najszybszy koniec tych zawodów. Finalnie, to właśnie na ich kontro wędruje kolejny komplet punktów. Później, Forteca Bielany zanotowała swój pierwszy triumf w tym sezonie, ogrywając bardzo pewnie Gastro Spartę w stosunku 13:3. Już od pierwszego gwizdka gospodarze zarysowywali swoją dominację i przejęli całkowitą kontrolę nad tym, co działo się na murawie. Wyprowadzali bardzo dużo składnych akcji i regularnie podwyższali swoje prowadzenie. Tak naprawdę już do przerwy wiedzieliśmy, kto zejdzie tego dnia z placu gry z podniesionymi głowami. W drugiej połowie praktycznie nic się nie zmieniło, a zespół z Bielan cały czas napierał na Gastro Spartę, która była momentami po prostu bezradna. Z czasem dało się wyczuć ewidentną frustrację w ich szeregach. Nic w tym jednak dziwnego, tego dnia byli po prostu słabsi. Tuż po nich, na murawie zobaczyliśmy przedstawicieli Bemovii oraz Bizonów FC. Tym razem to ci drudzy wyszli z tej potyczki górą i wygrali 1:2. Początek pierwszej odsłony należał do gospodarzy, którzy otworzyli wynik tego spotkania. Później jednak to goście dochodzili co raz częściej do głosu i jeszcze przed przerwą zdołali wyrównać. W dalszej części meczu było sporo niedokładności, które znacznie utrudniały dobre wykończenie akcji. Pojedynek był bardzo zacięty, oczywiście sytuacji na zdobycie gola nie brakowało, aczkolwiek dobrze tego dnia prezentowali się bramkarze, którzy pewnie wychodzili z ciężkich momentów. Po kilkuminutowej bezbramkowej ciszy w końcówce spotkania udało się zdobyć bramkę Bizonom, którzy na minutę przed zakończeniem trafili na 1:2. Jako ostatni zmierzyli się ze sobą piłkarze Semper Victorii oraz Warsaw Bad Boys. Team Bartka Podobasa dość szybko wyszedł na prowadzenie, jednak od tego momentu gra się uspokoiła i przeniosła głównie w środkowa cześć boiska. Po zmianie stron do ataku ruszyli goście, którzy w końcu złapali dobry rytm i cierpliwie czekając na swoje okazje, konsekwentnie i regularnie podwyższali swoją przewagę, co w efekcie dało im czwartą wygraną z rzędu i możliwość zachowania kompletu punktów.

zima_2023_kolejka4_liga9.png

10. Liga szóstek:

Poziom niżej rywalizacja była naprawdę wyrównana i praktycznie w każdym spotkaniu pochwalić należy obie strony. Rozpoczęliśmy od starcia Teamu Ivulin III z Szybkim Shotem. Już od początku gospodarze narzucili szybkie tempo i zmusili rywali do biegania za piłką. Stwarzane sobie sytuacje przynosiły również rezultaty – Białorusini już do przerwy wypracowali sobie bezpieczną przewagę nad gośćmi, którzy po zmianie stron ruszyli do jej zmniejszenia. TI zdołało jednak utrzymać nerwy na wodzy i bardzo inteligentnie rozgrywało piłkę. Co prawda Szybki Shot zdołał dwukrotnie trafić, jednak w końcówce gospodarze ponownie zaatakowali, dzięki czemu zeszli z placu gry ze zwycięstwem 6:2. W niedzielę z samego rana, Munja rzutem na taśmę pokonała 4:5 Hiszpański Galeon i tym samym pozostała jedyną ekipą w lidze bez porażki. Gospodarze to jedna z drużyn, które zdecydowanie zasługują na więcej, niż wskazuje ligowa tabela, o czym świadczy chociażby ich postawa w pierwszej odsłonie tego starcia, w której zdołali oni odrobić straty i w ostatnich minutach przed przerwą wyszli na prowadzenie 4:3. Niestety, w  drugiej połowie brakło sił i koncentracji, a ich przeciwnik bardzo mądrze wyczekiwał ich błędów. Im bliżej końca spotkania, tym bardziej bezradni wydawali się zawodnicy Munjy, a tuż przed końcowym gwizdkiem sprawy w swoje ręce wziął Kacper Drozdowicz, który najpierw wyrównał, a chwilę potem dał swojemu zespołowi trzeci triumf w tym sezonie, co pozwoliło im zachować pozycję lidera. Następne mecze czekały na nas dopiero późnym popołudniem. O 17.05 UA Team wygrało 6:4 z Nie Ma Mocnych. Początek, jak i cała pierwsza odsłona był bardzo wyrównany. Po dwóch szybkich ciosach, przez kolejne minuty gra toczyła się między jednym, a drugim polem karnym. Oglądaliśmy sporo zaangażowania z obu stron, które niekoniecznie przekładało się na okazje bramkowe. Dużo więcej piłkarze dostarczyli ich jednak po zmianie stron, kiedy inicjatywę ewidentnie przejęli gospodarze. Średnio co 5 minut trafiali oni do siatki, broniąc przy tym bardzo mądrze dostępu do własnego pola karnego. Goście co prawda próbowali, jednak brakowało im szczęścia i finalnie musieli uznać wyższość swojego rywala. Tuż po nich, swojej pierwszej porażki doznała Sparta, która przegrała 3:5 z Galicią. Goście zaczęli ten mecz wylewając swojemu rywalowi kubeł zimnej wody na głowę i już po 2 minutach prowadzili 0:2. Jeszcze pod koniec tej połowy obie drużyny wyprowadziły po jednej akcji bramkowej. Po zmianie stron Spartanie mieli lepszy fragment, jednak nie przekładało się to na gole. Ten fakt wykorzystała umiejętnie Galicia, która podwyższyła prowadzenie na 1:5. Wtedy zieloni na moment się przebudzili i zdobyli dwa szybkie gole. Gospodarze otworzyli się, ryzykując kontry, ale goście na samym finiszu nie grzeszyli skutecznością, toteż wynik już się nie zmienił. Galicia potwierdziła wyborną dyspozycję sprzed tygodnia i w naprawdę dobrym stylu zwyciężyła w meczu na szczycie. MVP tego widowiska był niewątpliwie Zakharii Mor, który tak dużo biegał i wykreował tak wiele szans, że od samego patrzenia z boku można było się zmęczyć. A co dopiero bronić się przed tak ofensywnie usposobionym zawodnikiem. Na koniec, dobrą passę kontynuują piłkarze FC Warsaw Gunners. Tym razem, przedstawiciele fanklubu Arsenalu Londyn wygrali 4:5 z FC Yelonkami. Choć już w pierwszej akcji meczu goście wyszli na prowadzenie, do przerwy inicjatywę mieli gospodarze, którzy wypracowali sobie wynik 2:1 na swoją korzyść. Druga połowa spotkania była bardziej bramkostrzelna. Ekipy cały czas doprowadzały do ciekawych rozwiązań, a my mogliśmy cieszyć się prawdziwym pokazem strzeleckim. W tamtym momencie mogło się wydawać, że FCWG złapią wiatru w żagle i doprowadzą do remisu, lecz znów w 34 minucie odskoczyli rywale. Po tym zdarzeniu Warsaw Gunners w końcu zaczęli się przełamywać i szybko doprowadzili do remisu. Gdy mecz zbliżał się ku końcowi Goście resztkami sił włączyli szósty bieg i dwie minuty przed ostatnim gwizdkiem zdobyli gola na wagę zwycięstwa.

zima_2023_kolejka4_liga10.png

11. Liga szóstek:

W 11. Lidze oglądaliśmy dość dużo goli, a zwłaszcza w spotkaniu między TS Amebą, a Stadem Szakali, które ci drudzy wygrali aż 2:13. Goście już o pierwszych momentów byli ewidentnie stroną dominującą i raz za razem punktowali swoich rywali, wypracowując sobie pokaźną przewagę już do przerwy. W drugiej odsłonie obraz gry się nie zmienił, natomiast Szakale nie zamierzały zwalniać tempa i pewnie kroczyły po swoje, regularnie podwyższając swoje prowadzenie. Świetne spotkanie zagrał duet Kamil Ceran – Aleksander Osowski, których naprawdę należy pochwalić za pracę na boisku. Komplet punktów w pełni zasłużenie wędruje na konto gości. Z tego miejsca chcielibyśmy życzyć również szybkiego powrotu do zdrowia jednemu z ich przedstawicieli, a konkretniej Michałowi Flisowi, który niestety doznał podczas tego meczu bardzo groźnej kontuzji. MICHAŁ – CZEKAMY NA TWÓJ POWRÓT!!! Wracając już natomiast do podsumowania, niedzielę zaczęliśmy potyczką X Force For Ever oraz Airwentu. Zwycięsko wyszli z niej ci pierwsi, którzy triumfują 4:1. Praktycznie aż do okolic 40. Minuty trudno było nam stwierdzić, kto zasługuje na wygraną, bowiem oba zespoły zacięcie atakowały wzajemnie swoje bramki i nikt nie zamierzał nawet na momentu odpuszczać. W końcu jednak gospodarze przejęli inicjatywę i w końcu było widać efekty ich pracy. Dzięki swojej nieustępliwości, udało im się wbić jeszcze dwa gole i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Tuż po nich, Młodzi Perspektywiczni ulegli dość niespodziewanie 3:9 Ojcom RKS-u. To spotkanie bardzo szybko rozpoczęło się po myśli gości, którzy jako pierwsi trafili do siatki. Mimo wyrównania ze strony MP, jeszcze przed przerwą ponownie wrócili oni na prowadzenie. Po zmianie stron goście bardzo mocno przycisnęli swoich rywali i nakręcali się z każdą minutą, umiejętnie zamykając ich na własnej połowie. Sporo zamieszania w obronie Gospodarzy tego dnia robił Piotr Balsam, który wspaniale odnajdywał się w polu karnym rywali i aż pięć razy znajdywał sposób na to by pokonać bramkarza. To głównie dzięki jemu, ale również postawie całego zespołu, Ojcowie RKS-u mogą cieszyć się ze swoich premierowych punktów. Wciąż niepokonani pozostają natomiast piłkarze Marchewek Zagłady, którzy swoje czwarte już zwycięstwo odnieśli w hicie tej kolejki nad Teraz Kolską, którą pokonali 8:2. Początek co prawda należał do gości, jednak później gospodarze zdecydowanie bardziej potrafili zorganizować zarówno swoją grę w defensywie jak i w ataku, co z czasem zaczęło przynosić rezultaty. Jeszcze przed przerwą, głównie dzięki hattrickowi Kacpra Jakóbczyka, wypracowali sobie przewagę 4:1, co dawało dobry prognostyk na dalszą część tego meczu. Druga odsłona zaczęła się niemal identycznie, bowiem znów goście uderzyli jako pierwsi. Ponownie jednak był to praktycznie jedyny pozytywny dla nich element, bowiem inicjatywę całkowicie przejęli ich rywale, którzy cały czas napierali na nich i bezlitośnie wykorzystywali swoje okazje. Kolskiej zdecydowanie brakowało szczęścia i skuteczności, a pewna wygrana Marchewek tylko udowadnia, że wyrasta nam murowany kandydat do zdobycia złotych medali.

zima_2023_kolejka4_liga11.png

12. Liga szóstek:

Poziom niżej doszło do wielu niespodzianek. Na początek jednak bez zaskoczeń, KS Syfon pokonał ADS Scorpion’s 5:8, choć trzeba gospodarzom oddać, że bez walki się nie poddali. Pierwsza połowa należała do „czerwonych”, którzy konsekwentnie budowali swoją przewagę na boisku. Gospodarze grali dosyć chaotycznie i brakowało im dokładności przez co nie stwarzali zbyt często zagrożenia pod bramką rywali. W drugiej odsłonie jednak obudzili się już z letargu i zaczęli grać przede wszystkim bardziej precyzyjnie, co przekładało się na kolejne sytuacje bramkowe. KS Syfon wiedział jednak, że nie może w tym meczu odpuścić i w końcówce pokazał charakter, podkręcając tempo, nie dając szans swojemu rywalowi na odrobienie start i powalczenie choćby o punkt w tym spotkaniu.  Taki rezultat otworzył drogę do pozycji wicelidera tabeli dla Gyrosa, który w stosunku 3:7 triumfował nad Gentleman Warsaw Team. Z początku, w tym meczu niezbyt wiele się działo. Obie drużyny stwarzały sobie kilka niezłych sytuacji, lecz brakowało odpowiedniego wykończenia i piłka przez długi czas nie chciała znaleźć drogi do bramki. Zespoły rozbudziły się dopiero w końcówce pierwszej połowy i to właśnie wtedy ujrzeliśmy pierwsze trafienia. Druga odsłona również zaczęła się spokojnie. Drużyny próbowały przełamać się przed dobrze prezentujące się linie defensywne, lecz nie za każdym razem im to wychodziło. Po kilkuminutowej bezbramkowej ciszy w końcu zaczęła się rozkręcać drużyna Gości, która raz za razem pewnie przeprowadzała kontrataki, a głównymi motorami napędowymi był duet snajperów Jakub Gil oraz Krzysztof Buta. W końcówce spotkania Gospodarze zerwali się do ataku, dzięki czemu udało im się zdobyć trzeciego gola, jednak nie zrobił on większej różnicy, gdyż przeciwnicy prowadzili aż czterema. Finalnie mecz zakończył się zasłużonym zwycięstwem Gyrosa. W niedzielę, Cool Team uległ 6:7 FC Stałej Gwardii. Bardzo dobrze w to spotkanie weszli goście, którzy do 18. Minuty prowadzili 0:2. Jeszcze przed przerwą mieliśmy prawdziwy rollecoaster, bowiem gospodarze zdołali wyrównać, jednak wtedy do akcji wkroczył Adam Smoleń, który dał swojemu zespołowi wynik 2:4. Z początku po zmianie stron ponownie błysnęła ekipa Andrzeja Krawczyka, jednak znów nie byli w stanie zbyt długo utrzymać korzystnego rezultatu. W okolicach 40. Minuty goście znów zaczęli się rozkręcać, przejęli kontrolę zarówno nad meczem, jak i nad wynikiem, co w konsekwencji dało im pierwszy triumf w sezonie. W tą wygraną FC Stała Gwardia włożyła całe serce i musimy przyznać, że to były zasłużone trzy oczka. Oklaski należą się też dla Cool Teamu, który kilka razy pokazał swój wielki potencjał, ale niestety dla ich trochę do szczęścia zabrakło. Na drugim placu mieliśmy z kolei sensację. Zespół R zwyciężył 4:3 z NKS Piotrovią. Już od początku widać było, że goście grają zdecydowanie lepiej niż dotychczas i stwarzają sobie dogodne sytuacje bramkowe. Po bardzo wyrównanej pierwszej odsłonie na protokole meczowym widniał wynik 2:2, a zatem po zmianie stron obie ekipy liczyły na jego zmianę. Nikt jednak przez długi czas nie był w stanie zdobyć bramki i na trafienia musieliśmy czekać aż do 40. Minuty, kiedy obie drużyny zadały sobie po ciosie. Gdy każdy myślał, że takim rezultatem ta potyczka się zakończy, gospodarze przycisnęli swoich rywali i zdołali zdobyć gola na wagę pierwszych trzech punktów. Na zakończenie, równie niespodziewanie, FC Allians wygrał 3:0 z KTS Chimerą. Jedyne trafienie w pierwszej połowie obejrzeliśmy w 5. Minucie, a od tego momentu mecz bardzo nam się zamknął. Ponownie w drugą odsłonę lepiej weszli goście, którzy podwyższyli swoje prowadzenie. Gospodarze pomimo strzelenia dwóch goli utracili kontrole nad spotkaniem i to goście mieli więcej sytuacji, ale mieli problem z ich wykorzystaniem. Na 5 minut przed końcem się to zemściło. Sędzia podyktował rzut wolny, który po mocnym strzale wykorzystał Ternovyi i mieliśmy 3:0. Takim rezultatem zakończyło się to spotkanie.

zima_2023_kolejka4_liga12.png

13. Liga szóstek:

Dobrnęliśmy już do końca. Na najniższym poziomie rozgrywkowym emocje również nas nie opuściły. Zaczęliśmy od meczu Czupakabry Warszawa – WAW-GTW, wygranym bardzo wysoko przez tych drugich 4:16. Już przed przerwą wiedzieliśmy, kto z tego starcia wyjdzie zwycięsko. Mimo kilku przebłysków ze strony gospodarzy na samym początku, ich rywale dominowali i kontrolowali w pełni boiskowe wydarzenia. To samo miało miejsce po zmianie stron. Goście strzelali jak natchnieni i praktycznie wszystkie uderzenia wpadały w bramkę. Dzięki kapitalnemu występowi dwóch z ich zawodników objęło również prym w klasyfikacjach indywidualnych. Mowa o Shalvie Uznadze, który jest aktualnie najlepszym asystentem, oraz Marku Długołęckim, który z dorobkiem 9. Goli przewodzi w tabeli strzelców. Tuż po nich, Makabi Warszawa uległo 0:6 Gur-Budowi. Po objęciu prowadzenia przez gości w 4. Minucie, mecz bardzo nam się zamknął, a ilekroć ktoś stwarzał sobie sytuacje do zdobycia bramki, pojawiał się problem ze skutecznością. Nad tym jednak popracował GB, który na drugą odsłonę wyszedł ewidentnie odmieniony. Ich rywalom wciąż nie sprzyjało szczęście, podczas gdy oni co raz bardziej przejmowali kontrolę nad spotkaniem i konsekwentnie podwyższali swoją przewagę. To widowisko nie było aż tak bardzo jednostronne, jednak gospodarzom ewidentnie brakowało charakteru i przysłowiowego „pazura”. Następnie, Copanina bez większych niespodzianek pokonała Drogę 8:3. Po raz kolejny zespół Mariana Rokosza zagrał dobrą pierwszą połowę, jednak z każdą minutą brakowało sił. Po zmianie stron mieliśmy dużo więcej walki o piłkę i niepotrzebnych strat. Niewykorzystane akcje także nie były czymś obcym w tym spotkaniu. Warto jednak podkreślić postawę obu bramkarzy, gdyż to ich dyspozycja wpływa na wynik. Inicjatywę w końcówce totalnie przejęli gospodarze, którzy kilkukrotnie podwyższyli swoje prowadzenie w krótkim czasie i to na ich konto zasłużenie wędrują te trzy oczka. O godzinie 19.00 punktami dość niespodziewanie podzielili się Chłopcy do Bicia oraz Mamy Problemy Zdrowotne, którzy zremisowali ze sobą 3:3. Pierwsza połowa była widowiskiem, które… delikatnie mówiąc nie porywało. Rzadko w rozgrywkach szóstkowych zdarza się wynik 0:0 do przerwy, a gdy tak się dzieje, zazwyczaj na boisku oglądamy dobry występ golkiperów lub popis nieskuteczności. W tym przypadku jednak na boisku działo się niewiele, a poziom meczu zdecydowanie nie był taki, jak na liderów przystało. Spotkanie wreszcie rozkręciło się po przerwie i w końcu zaczęły padać gole, choć wciąż nie były to zachwycające zawody. Przy wyniku 3:2 dla gospodarzy myśleliśmy, że nic się już nie zmieni, jednak w ostatniej akcji punkt swojemu zespołowi uratował najlepszy tego dnia na boisku Albert Białkowski.

 

zima_2023_kolejka4_liga13.png

 

 

Sponsorzy