Podsumowanie sezonu 4. Ligi Szóstek!

Czwarty szczebel zimowej Ligi Bemowskiej ostatecznie zdominowali gracze St. Varosvii, którzy kolejną drużynę w tabeli odsadzili na 6 punktów. Srebrne medale wywalczyła drużyna Gramy Swoje, która bardzo długo prowadziła w tabeli. Najniższy stopień podium przypadł W1nners, którzy brązowe medale wydarli z rąk Wariatów Kuchara w ostatniej serii spotkań. Zapraszamy na podsumowanie zimowej kampanii 4. Ligi Szóstek.

 

Mistrzem czwartego szczebla zimowej kampanii została ekipa Michała Witkowskiego, która finiszowała z przewagą 6 punktów nad wicemistrzem i aż 9 nad brązowym medalistą. St. Varsovia, bo o niej mowa na początku sezonu nie zachwycała. Wprawdzie sezon zaczęła od zwycięstwa, ale minimalnego nad „czerwoną latarnią” tego szczebla. Potem było jednak gorzej. Remis z W1nnres oraz porażka z jak się okazało swoim najgroźniejszym rywalem, Gramy Swoje. To sprawiło, że Varsovia po 3 seriach otwierała drugą połowę tabeli, a przypomnijmy, że po 7 kolejkach dzieliliśmy stawkę na grupy: mistrzowską i spadkową. Mistrzowie musieli zacząć wygrywać i tak też uczynili. Jednak nadal toczyli wyrównane boje. Tylko w 4 serii pokonali Wariaty 4 bramkami, kolejne trzy starcia wygrali tylko jednym golem, co przy postawie rywali przed rundą finałową dało im drugie miejsce w tabeli z taką samą liczbą punktów co lider. Przed nimi zostały trzy mecze finałowe w grupie mistrzowskiej, które zagrali koncertowo. Najpierw nie dali szans W1, potem wzięli udany rewanż na liderze, GS wysuwając się po raz pierwszy w sezonie na pozycje lidera. Przed ostatnią serią to Varsovia rozdawał karty. Miała 3 punkty przewagi nad Gramy Swoje i co ciekawe bilans bezpośrednich spotkań dawał nam remis. W ostatnim meczu wystarczył im remis, bo wobec gorszej różnicy goli porażka dawała mistrzostwo wiceliderowi. Pod warunkiem, że ten wygrał swój ostatni mecz. Jak się okazało „Witek” i spółka byli pewni złotych medali już przed swoim ostatnim meczem, ponieważ GS nie wytrzymali presji i przegrali swój ostatnie starcie. Zagrali jednak do samego końca i w ostatniej batalii w klasyku Ligi Bemowskiej pokonali Wariaty Kuchara, przypieczętowując w najlepszy sposób mistrzowski tytuł. Świetny sezon w wykonaniu całej drużyny przyniósł jej kolejne wyróżnienia, tym razem indywidualne. Królem strzelców rzutem na taśmę został Karol Mroczkowski, który również został uznany najlepszym zawodnikiem całych rozgrywek. W podobnych okolicznościach najlepszym asystentem został Kamil Łukasik. To oni w głównej mierze odpowiadali za trzeci atak ligi, ale trzeba podkreślić, że legitymują się przy tym najszczelniejszą defensywą. Tutaj akurat w największej mierze zapracował na to duet Dominik Lutostański – Maciej Błoński, odpowiednio najlepszy bramkarz i obrońca minionej kampanii. Wielkie Gratulację dla całej drużyny złotych medalistów.

varsovia123.jpg

Wicemistrzem czwartej ligi został zespół Gramy Swoje, który mistrzowski tytuł przegrał na finiszu rozgrywek. Zimową edycję rozpoczął od falstartu, a dokładnie od porażki z późniejszymi brązowymi medalistami, W1. To wcale nie zapowiadało późniejszego scenariusza. Ta porażka podziałała na graczy GS jak zimny prysznic, bo kolejny raz stracili punkty dopiero w 5.kolejce z FC Melange. Potem wprawdzie wygrali kolejne dwa mecze, ale ten remis pozwolił Varsovii na koniec rundy zasadniczej dogonić ich w tabeli. Chwile potem odparli jej atak ogrywając jeszcze WK, ale potem przegrali właśnie z późniejszym mistrzem w takim samym stosunku jak go pokonali w pierwszej rundzie. To jednak przede wszystkim sprawiło, że przed ostatnią serią tracili do niej już 3 punkty. Musieli na koniec ograć walczących jeszcze o brązowe medale W1 i liczyć na porażkę lidera. W1nners jednak zagrali jak z nut i sen o złotych medalach zawodnicy Gramy Swoje musieli odłożyć na następny sezon. Trzeba im jednak oddać, że zagrali naprawdę dobry sezon, będąc bardzo pozytywnym zaskoczeniem całej rundy. Jakby nie było okazali się najlepiej atakującą drużyną, która do tego zagrała bardzo dobrze od tyłu. Na pewno należy wyróżnić trójkę: Daniel Kornatka, Adam Olszewski, Kamil Siatkowski. Całe trio przekroczyło granicę 20 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej.

Brązowe medale rzutem na taśmę wywalczyli W1nners. Postawa ekipy Piotra Pyłki w pierwszej połowie sezonu nie napawała optymizmem. Wprawdzie na inauguracje pokonali wicemistrza, ale potem nie było kolorowo. Tylko 2 wywalczone punkty w czterech kolejnych starciach postawiły pod znakiem zapytania możliwość ich występu w grupie mistrzowskiej. W1 obudzili się jednak w najlepszym dla siebie momencie. Najpierw ograli Dziki, a chwilę potem WK, ale żeby być już pewnym walki o medale potrzebna była im jeszcze porażka FCF. Jak doskonale wiemy tak też się stało. W fazie finałowej najpierw przegrali z późniejszym mistrzem, a chwile potem z Wariatami, spadając na czwarte miejsce. W ostatnim meczu musieli pokonać walczących jeszcze o mistrzostwo GS i liczyć na porażkę WK. Scenariusz ten ziścił się w 100 procentach, choć nie zabrakło dramaturgii. Szczególnie trzeba podkreślić zwycięstwo w wicemistrzem 6:3, które było podstawą ostatecznego sukcesu. Pierwsze skrzypce w tej edycji rozgrał autor 16 goli i 5 asyst, Szymon Lewczuk.

Ostatnie miejsce w grupie mistrzowskiej, te najgorsze, bo tuż za podium zajęły Wariaty Kuchara. Cały sezon ekipa Bartłomieja Kochmana grała mocno w kratkę. Zaczęła wprawdzie pod zwycięstwa, ale potem przeplatała dobre meczu z tymi w których traciła punkty. Niewiele zabrakło a walczyła by o miejsca w drugiej połowie tabeli. Awans do grupy mistrzowskiej zawdzięcza, podobnie jak poprzednicy, Varsovii, która w ostatniej serii rundy zasadniczej pokonała FC Freedom i to w dramatycznych okolicznościach. W rundzie finałowej wywalczyli tylko 3 punkty w 3 meczach, w tym przegrali na koniec z mistrzem, tracąc szanse na brązowe medale. Dokładnie zabrakło jednego punktu. Pozytywy? Były momenty, w których Wariaty swoją grą nawiązywali do największych sukcesów z najlepszych lat. Negatywy? Wciąż niestabilna kadra. Na pewno odczuli brak swojego etatowego snajpera, Stasia Kędzierskiego, którego gole mogły by zmienić końcową sytuacje w tabeli.

6.jpg

Tymczasem grupę spadkową otwierają gracze FC Melange, którzy w tej edycji mogą mówić o sporym pechu. Dwa pierwsze mecze przegrali tylko 2 golami, kolejne wygrali, a następne dwa zremisowali i już wiedzieli, że walkę o najwyższe cele muszą odłożyć na następną kampanię. Żeby tego było mało na koniec rundy zasadniczej przegrali dwa ostatnie mecze, przelewając czarę goryczy. Pozostała im walka o honor, a ta wyszła im już całkiem nieźle. Najpierw wzięli udany rewanż na FCD, a na koniec dostali dwa walkowery i zakończyli sezon z 14 punktami na koncie. Mimo tak nie stabilnej formy całego zespołu na pewno nie zawiódł kapitan, Łukasz Słowik, który zakończył zimową edycję jako drugi strzelec rozgrywek. Warto jednak zaznaczyć, że stracił do króla strzelców tylko jednego gola, a w dwóch ostatnich meczach nie mógł już poprawić swojego dorobku bramkowego. Z taką regularnością niemal pewnym było, że wyprzedził by w generalce Karola Mroczkowskiego.

Kolejną pozycję zajęli FC Devs, którzy w tej edycji nie zachwycili. Początek mieli w kratkę. Wprawdzie już w pierwszym meczu wywalczyli punkt, remisując z FCF, ale następnie przegrali, by z kolejnej potyczki wyjść zwycięską ręka. To pozwalało spojrzeć w przyszłość pozytywnie, ale potem przyszły trzy kolejne porażki, po których pozostała im walka o honor. Dobrym akcentem zakończyli rundę zasadniczą, ogrywając FCM. W decydującej fazie znowu zagrali w kratkę, przegrywając minimalnie w rewanżu z Melange oraz gromiąc na koniec sezonu Dziki. Na wyróżnienie zasłużyła dwójka Robert Brzeziński, Grzegorz Himkowski.

 

Kolejną pozycję zajął FC Freedom. Drużyna rodem z Ukrainy w tym sezonie musiał mierzyć się nie tylko rywalami, ale i z własnymi sumieniami, rozterkami, bólem serca, gdy ich rodziny, bliscy, rodacy walczyli i wciąż walczą w obronie własnej ojczyzny. Póki ten dramat nie nadszedł szło im całkiem nieźle. Po czterech meczach Freedom miał na koncie już 10 punktów, ale jak się niestety okazało na tym się zatrzymał. Przegrał dwa ostatnie mecze rundy zasadniczej, dając się wyprzedzić na ostatniej prostej zarówno W1 jak i Wariatom, a z tymi drugimi przegrali „jednym golem” w bezpośrednim meczu w pierwszej rundzie. Warto zaznaczyć, że w tym ostatnim meczu z St.V jeszcze na trzy minuty przed końcem meczu byli pewni gry o medale. Niestety rywal wyrwał im remis w ostatniej akcji meczu. To zdecydowało o tym że Ukraińcom został walka o honor, która notabene została brutalnie przerwana przez wojnę. Ich głowy, ich serca w ostatnich tygodniach sezonu były zupełnie gdzie indziej i my to doskonale rozumiemy.

„Czerwoną latarnią” czwartej ligi okazały się Dziki Futbolu. To nie był udany sezon dla zawodników w błękitnych trykotach. Wprawdzie zwycięstwo osiągnęli już w drugim meczu, ale kolejny punkt zdobyli w 5 serii, a ostatnie „oczka” w sezonie, otrzymali dostając walkowera. Niestabilna kadra, to największy mankament Dzików Futbolu. Mamy nadzieje, że ekipa Daniela Kościńskiego uzupełni luki w zespole i na wiosnę wróci silniejsza. 

 druzyna4444.png

Sponsorzy