Podsumowanie sezonu Wiosna 2020: 1. Liga Siódemek

Na najwyższym szczeblu w lidze siódemek jak zawsze mogliśmy liczyć na wysoki poziom sportowy i rywalizację gigantów o mistrzowski tytuł. Ostatecznie, mistrzostwo, w imponującym stylu obronili Gladiatorzy, wygrywając wszystkie mecze. Wicemistrzem został Chemik Bemowo, a na najniższym stopniu podium finiszował Moszna Squad. Choć koronawirus miał wpływ na wszystkie blisko 70 drużyn, które wzięło udział w tym szalonym sezonie, to udało nam się szczęśliwie dojechać do mety. Zapraszamy na ostatnią część naszego tradycyjnego cyklu, podsumowującego zmagania, w nie tak dawno zakończonym sezonie wiosennym.

 

Zrobili to! Gladiatorzy obronili mistrzowski tytuł z jesieni i to w imponującym stylu, z kompletem dziewięciu zwycięstw. Strzelili najwięcej goli, tracąc przy tym najmniej, co z kolei jest wielką zasługą ofensywnego duetu Daniel Ciechański – Paweł Pająk oraz pewnej postawie defensywy z pewnym między słupkami, Kamilem Jagiełło na straży. Popularny „Ciechan” potrzebował raptem czterech meczów, by sięgnąć po tytuł króla strzelców i to z przewagą aż dziesięciu trafień. Wspomniany Pająk został z kolei najlepszym asystentem wiosennych rozgrywek. Taki wyczyn nie przeszedł naszej uwadze obojętnie, ale nie był decydujący. Paweł jak zwykle był motorem napędowym swojego zespołu, stawiającym stempel niemal na każdej akcji i kolejny raz wy wybraliśmy go najbardziej wartościowym graczem sezonu. To tylko garstka wyróżnionych graczy za których plecami tytaniczną pracę wykonała cała drużyna Gladiatorów. Mistrzowie jednak podobnie jak większość czołówki pauzowali w drugiej, a do tego w piątej kolejce stąd dopóki nie odrobili zaległości oglądali plecy rywali i dopiero zwycięstwo z Moszna Squadem dało im pozycje lidera, której nie oddali już do końca sezonu. Gracze w białych trykotach w tej edycji pokazali w końcu dojrzałość na boisku, gdy w trudnych chwilach przy stykowych wynikach potrafili mimo wszystko przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, broniąc korzystnego wyniku, bądź odwracając losy meczu. Nic dodać nic ująć – zasłużone złote medale.

Na drugim miejscu z sześcioma punktami straty finiszował Chemik Bemowo, który w ogólnym rozrachunku zagrał dobry sezon, przegrywając tylko dwa mecze, ale te najważniejsze. Najpierw ekipa Adriana Bery uległa Legionowi, a następnie padła ofiarą późniejszych mistrzów. Chemik pokazał ofensywny futbol kilkukrotnie wysoko ogrywając swoich rywali, co akurat nakręcało trio Damian Świerblewski – Piotr Dzisiów – Norbert Jędrzejczyk. Co ciekawe ostatni z wymienionej trójki radził sobie równie dobrze w defensywie, zostając najlepszym obrońcą ligi. Niewiele zabrakło, a gracze w zielonych trykotach pożegnaliby się z medalami, ale wobec słabej postawy w kocówce sezonu Young Legionu, to Chemik do końca walczył o srebro. Jak się okazało dosłownie do samego końca, bo wicemistrzostwo wywalczył rzutem na taśmę, ogrywając w ostatniej serii w bezpośrednim starciu o to miano Mosznę Squad. Czego zabrakło? Chyba stabilizacji kadrowej, bo w kilku meczach ekipa z Bemowa musiała sobie radzić bez swoich asów i wtedy nie było już tak kolorowo.

Tyle samo punktów wywalczyli brązowi medaliści wiosennej kampanii Pierwszej Ligi siódemek zawodnicy Moszna Squadu. Ekipa Michała Burzyńskiego z całej stawki prezentowała się najrówniej. Może nie grała zbyt efektownie ale bardzo efektywnie, wygrywając pierwsze pięć meczów. Pauzowała w drugiej serii stąd długo oglądała plecy Partyzanta Leszno, którego jednak potem ograła i w końcu zameldowała się na pozycji lidera. Odrabiający straty Gladiatorzy, którzy w między czasie ograli Mosznę zepchnęli ją jednak z pierwszego miejsca w tabeli. Co więcej, w ostatnie serii MS przegrał wspomniany bezpośredni bój o wicemistrzostwo z Chemikiem Bemowo. Trudno znaleźć w składzie brązowych medalistów wyróżniające się jednostki. Należy tu pochwalić cały zespół, który w tej edycji nie raz pokazał charakter oraz konsekwencje, których niekiedy brakowało. Na pewno na słowa uznania zasłużyła dobrze funkcjonująca defensywa z mającymi za sobą bardzo dobry sezon Mariuszem Popkiem, Kamilem Sową i Mateuszem Piziorskim na czele.

Tuż za podium rozgrywki zakończyła rewelacja dwóch poprzednich edycji Ligi Bemowskiej, Young Legion. Ekipa Wojtka Starożyka tym razem wobec problemów kadrowych okazała się bezradna. Do szóstej kolejki było jeszcze w porządku. Cztery zwycięstwa, jedna porażka i miejsce na podium. Potem jednak zaczęły się problemy personalne, a co tym idzie trzy porażki w ostatnich czterech meczach i to nawet z drużynami walczącymi o utrzymanie. Mimo wszystko Legion jeszcze na dwie kolejki przed końcem sezonu liczył się w walce o medale. Najjaśniejszą postacią wśród graczy w zielonych trykotach był waleczny, wszędobylski i zawsze solidny Bartek Adamiak.

Piąte miejsce przypadło rewelacji tej rundy, debiutanckiej drużynie Partyzanta Leszno, która przebojem wdarła się w progi Ligi Bemowskiej. Partyzant, który wobec pauzy w rozgrywkach A – klasy zdecydował się na start w naszych rozgrywkach, wprawdzie zaczął wiosnę od remisu, ale wygrał cztery kolejne mecze, a że grał regularnie od drugiej kolejki objął prowadzenie w tabeli i utrzymywał je przez ponad połowę sezonu. Trzeba jednak zauważyć, że w pierwszej połowie kampanii, beniaminek z Leszna miał zdecydowanie łatwiejszy terminarz, potem przyszła kolej na czołówkę ligi, która zweryfikowała ich możliwości. Cztery porażki w ostatnich meczach i systematyczny regres w dół tabeli. Nie były to bynajmniej pogromy, tylko przegrane po zażartej walce. O sile Partyzanta stanowiło trio Domagalski – Okulicz – Winczura, czyli odpowiednio bramkarz, filar obrony i najlepiej punktujący zawodnik ekipy „żółto-czarnych”. Mimo piątego miejsca zespół Łukasza Okulicz zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Tworzą oni bardzo zgrany zespół i mamy nadzieję, że jeszcze w naszych rozgrywkach, choćby zimą, powalczą o medale.

Tylko punkt za Partyzantem finiszowały Zmarnowane Talenty, których jednak droga była zgoła odmienna. Drużyna Artura Jarosz grała w kratkę. Przegrali trzy pierwsze mecze z wyżej notowanymi rywalami, ale potem wygralćtrzy kolejne, zapewniając sobie praktycznie utrzymanie. Wprawdzie strefa spadkowa walczyła do końca, ale ZT skutecznie się obroniły. Jeżeli mamy kogoś wyróżnić to z pewnością dwójkę Sergei Karnitsky - Marcin Boroń, która kilka razy pokazała na co ją stać.

Pozycje niżej zakotwiczył Zjazd, który wywalczył dwa oczka mniej. Generalnie ekipa Tomka Drzała świetnie weszła w ten sezon, wywalczając w pierwszych trzech meczach siedem punktów. Potem jednak przyszły problemy kadrowe, trudniejsi rywale, a co za tym idzie seria porażek, która poczyniła stopniowy spadek w dół tabeli. Zespól do przodu jak zawsze próbował ciągnąć Piotr Królczak, którego wspomagał Filip Domagalski, ale było to zdecydowanie za mało, by pokusić się o rywalizację z czołówką. Zjazdowi zdecydowanie zabrakło szerszego składu, stabilizacji i piłkarskiej jakości, choć wiemy, że gdy zbiorą się regularnie w galowym zestawieniu, to są w stanie walczyć o czołowe lokaty i napsuć sporo zdrowia nawet największym faworytom.

Na ósmym miejscu, ostatnim gwarantującym pozostanie w elicie finiszował beniaminek, FC Zaborów, który jak mówi ich prezes, Darek Kopeć wykonał plan minimum. Założeniem „Granatowo - czerwonych” było przynajmniej utrzymanie się w lidze, a potrzebowali do tego raptem dwóch zwycięstw. Zaborów najpierw pokonał Defenders, a następnie sensacyjnie ograł Legion. Jak się okazało to pierwsze zwycięstwo zapewniło mu utrzymanie w pierwszej lidze. Warto zauważyć i podkreślić postawę beniaminka w przegranych meczach, które praktycznie zawsze były to starcia „na styku”, a trzy z nich zakończyły jednobramkową przegraną. Mało tego to właśnie ekipa z Zaborowa o mały włos nie urwała punktów samemu mistrzowi. Do wyróżnienia zaś zasłużyli Bartosz Łysiak, Sylwek Jacewicz i Adrian Dadas. Ósma drużyna wiosennej kampanii zebrała już niezbędne szlify, teraz czekamy co zaprezentują jesienią.

Pierwszym spadkowiczem zostali Defenders, którzy także zgromadzili sześć punktów. O ich spadku zdecydował bezpośredni przegrany mecz z Zaborowem. Ponadto dwa zwycięstwa Konrad Dobrowolski i spółka wywalczyli w starciach z Varsovią oraz ze Zjazdem. Defendersi to przede wszystkim bardzo szeroka kadra, której największą zaletą zawsze była –jak sama nazwa wskazuje - defensywa. Niestety dla nich pierwszoligowe realia okazały się za wysokimi progami, ale w naszym odczuciu zawodnicy w czerwonych trykotach zebrali niezbędne doświadczenie i kto wie czy dość szybko nie wrócą na najwyższy szczebel.

„Czerwoną latarnią” wiosennej edycji Pierwszej Ligi Siódemek została St. Varsovia, która w dziewięciu meczach zgromadziła tylko trzy oczka, ogrywając FC Zaborów. Ten wynik sprawił, że Michał Witkowski i jego świta jeszcze w ostatniej serii mieli szansę na utrzymanie. Przegrali jednak z ZT i po dwóch sezonach gry na najwyższym szczeblu zameldowali się z powrotem w drugiej lidze, w której jak sami przyznają, powinno być im zdecydowanie łatwiej zarówno o skompletowanie składu, jak i zwycięstwa.

00 01

Sponsorzy