No Matches

Podsumowanie sezonu Wiosna 2020: Druga Liga Szóstek

Przedwczoraj opublikowaliśmy pierwsze z serii wiosennych podsumowań, a dziś czas na kolejne. Tym razem na tapet bierzemy Drugą Ligę Szóstek. Tej wiosny (a w zasadzie to też i tego lata) na brak wrażeń przy „Irzyku” naprawdę nie mogliśmy narzekać. Dodatkowo minione już rozgrywki wprost obfitowały w bramki. Dość powiedzieć, że zwycięzcy na drugim froncie, Dziki Futbolu, byli o włos od zdobycia stu goli w dziewięciu grach, a inne drużyny też miały nieźle nastawione celowniki. Napisaliśmy o zwycięzcach, ale warto też docenić wicemistrzów The New GreenBack, którzy po bardzo udanej kampanii powracają do elity. Podium skompletowała doświadczona ekipa Gramy Czasami, która w drugiej połówce sezonu była nie do pobicia. Wszystkim medalistom serdecznie gratulujemy i zapraszamy do podsumowania wiosennych zmagań w Drugiej Lidze Szóstek!

 

Zgodnie z tradycją podsumowanie rozpoczniemy od triumfatorów. Puchar za mistrzostwo w sezonie wiosennym powędrował do gabloty Dzików Futbolu. Zespół Daniela Kościńskiego zmagania zaczął w imponującym stylu, w swoich dwóch pierwszych grach zdobył aż 32 gole. Następnie przyszła dość pechowa porażka z MELOdramatem, ale potem już do końca „Dziki” wygrywały wszystko, co weekend aplikując rywalom wór bramek (aż 98 w ciągu całych rozgrywek). Największa w tym zasługa MVP minionej już kampanii Jakuba Głowali, który oprócz 26 trafień (drugi wynik w lidze), dołożył 20 asyst (także drugie miejsce spośród wszystkich zawodników). Lecz nie tylko Głowala błyszczał tej wiosny. Statuetkę dla Najbardziej Wartościowego Bramkarza zgarnął Damian Marcińczak, Najlepszym Obrońcą został Maciej Stanicki, a przecież na indywidualne laurki zasłużyli też wspomniany Kościński czy Adrian Rączka. Lecz tak naprawdę trzeba docenić całą kadrę, gdyż każdy tutaj dołożył swoją cegiełkę do końcowego sukcesu. Potężna ofensywa, najlepsza obrona na drugoligowych boiskach, równa forma i szeroki, bardzo mocny i wszechstronny skład – z tego na pewno zapamiętamy tę drużynę w czasie Wiosny 2020. Tytuł i awans im się bezdyskusyjnie należał, chapeau bas!

Gromkie brawa należą się też The New GreenBack. Drużyna Grzegorza Gaworka po dość niefortunnym spadku długo nie zagościła na drugim szczeblu i po znakomitym sezonie powróciła do elity. „Zieloni” przegrali tej wiosny tylko raz i to walkowerem (drobna wpadka z grą nieuprawnionego zawodnika), niemniej jak tylko wychodzili na plac, to prezentowali się świetnie. Zwłaszcza jako kolektyw, ale na pewno możemy pochwalić Mateusza Rutę, Łukasza Wiśniewskiego, Jarosława Jamrozika czy golkipera Michała Kiecanę – celowo piszemy o nich, bo gdyby każdy z nich zanotował więcej spotkań, to mógłby spokojnie bić się o indywidualną statuetkę. Nie zapominamy też o wspomnianym Gaworku czy Kamilu Iwanowiczu – filarach TNGB. The New GreenBack potrafili wygrywać wyrównane zawody (jak w rywalizacji z MELOdramatem czy Gramy Czasami), potrafili też kompletnie zdominować przeciwników. Tak naprawdę szansę na złoto stracili przez wspomniany walkower z Dzikami Futbolu (gdzie na murawie zwyciężyli), ale myślimy, że nikt z ich kadry nie będzie kręcił nosem z powodu srebra. Gratulacje!

Trzeci na podium zameldowali się Gramy Czasami. Krzysztof Sobolewski i jego ferajna zaczęli z wysokiego „C”, bo od dwóch wygranych. Potem jednak przyszły trzy dość nieoczekiwane porażki, ale szybko drużyna w czerwonych trykotach zażegnała kryzys, gdyż już do końca wiosny (czyli de facto do połowy lata) sprawiali, że każdy ich przeciwnik był odprawiany z kwitkiem. Przez kadrę GC przewinęło się w minionej już kampanii sporo nazwisk, ale jak zwykle można było liczyć na Pawła Staniszewskiego (który, gdyby nie kontuzja, z pewnością powalczyłby o statuetkę dla najlepszego asystenta), Grzegorza Domańskiego czy wspomnianego „Sobola”. Co jeszcze można napisać o Gramy Czasami? Że na pewno ich potyczki oglądały się z przyjemnością, nigdy nie było nudno, a starcia między innymi z Tank Teamem (14:11) czy z Yelonkersami (11:6) były jednymi z ciekawszych tej wiosny. Weterani bemowskich boisk na pewno nie zawiedli i stąd zasłużone miejsce na „pudle”, brawo!

Przyczajony tygrys i ukryty smok. Tak w wielkim skrócie możemy ocenić sezon w wykonaniu kolejnej doświadczonej ekipy, czyli ASPN Bemowo. Zespół w zielonych strojach zaczął od falstartu i nic nie wskazywało na to, że będą do końca bili się o podium, bliżej im było do walki o utrzymanie. Lecz druga połówka piłkarskiej wiosny w ich wykonaniu była zdecydowanie lepsza. Od piątek kolejki zdobyli aż 13 punktów na 15 możliwych, zatem czwarta pozycja na finiszu nie mogła dziwić. Tym bardziej należy docenić ten rezultat, gdyż ekipa Maciej Rataja w zasadzie w każdym meczu grała innym składem. Możemy tylko gdybać, co by było, gdyby mieli bardziej ustabilizowaną kadrę i częściej na murawie meldowali się tacy zawodnicy jak Michał Araźny, Maciej Grendel czy Rafał Diduch, którzy jak tylko byli obecni, stanowili dużą wartość dla swojej drużyny? Tego już się nie dowiemy, ale za rozgrywki wiosenne wystawiamy w skali szkolnej ASPN-owi „czwórkę” z małym minusem. Znacznie trudniej było nam ocenić MELOdramat. Druga ofensywa w lidze (aż 90 bramki), kilka fenomenalnych występów (wygrana z późniejszym mistrzem Dzikami Futbolu czy też rozbicie ACL Zerwane i Tank Teamu). Do tego w kadrze Król Strzelców Michał Krasucki (33 gole) oraz Najlepszy Asystent Kamil Gałecki (31 ostatnich podań), a także Michał Kielak czy Przemek Długołęcki, którzy bliscy byli szóstki sezonu. A jednak nie była to udana kampania w wykonaniu „MELO” i tylko piąta pozycja jest na pewno sporym rozczarowaniem. Potencjał był na walkę o złoto i do piątej kolejki wszystko szło świetnie (komplet zwycięstw). Później przyszła porażka w spotkaniu z The New GreenBack, parę razy zabrakło składu (dwa walkowery) i, jak to się mówi, wyszło jak wyszło. Niemniej było też sporo pozytywów. Efektowny futbol, genialny atak, czołowi zawodnicy w lidze – to wszystko solidny fundament, by na jesień bić się o mistrzostwo. Przy lepszej frekwencji jest na to ogromna szansa.

Nieco więcej spodziewaliśmy się też po Yelonkersach. Po czwartej serii gier wydawało nam się, że ekipa z Jelonek włączy się do wyścigu po awans, ale potem przyszły trzy porażki (dwie z nich naprawdę niefortunne, szczególnie ta z ASPN-em) i marzenia o powrocie do elity trzeba było odłożyć co najmniej do jesieni. Ale na pewno należy pochwalić drużynę w białych trykotach za dobrą frekwencję (poza ostatnim meczem, gdy się nie zebrali) i solidne fundamenty pod naprawdę mocny zespół. Albert Szlaga, czy Rafał Dębski, to zawodnicy, których nikomu w Lidze Bemowskiej szczególnie nie trzeba przedstawiać. Mogło być pewnie nieco lepiej, ale zważywszy na to, że był to sezon przejściowy po połączeniu z Yelonkami, widzimy w nich jednego z kandydatów do medali w przyszłej kampanii.

Siódma pozycja na koniec wiosennych zmagań na pewno była daleka od wymarzonej dla Kindybałów FC, ale i tutaj znajdziemy więcej pozytywów niż powodów do narzekań. Po pierwsze kapitalny Maciej Czapla – trzeci strzelec ligi z dorobkiem 22 goli (w sześciu grach!) i zgrany skład, który potrafi mierzyć się jak równy z równym z najlepszymi. Że tak wspomnimy starcie z MELOdramatem zakończone rezultatem 7:7 czy też wygraną 8:7 z Gramy Czasami. Zespół Eryka Sanowskiego na pewno ma sporo do poprawy, ale to wciąż młoda (acz już całkiem doświadczona) drużyna, więc wszystko przed nimi. A jak jeszcze wróci skuteczność Jakubowi Kalinowskiemu, to powinno być naprawdę dobrze. Za to Tank Team będziemy ganić i to ostro. Mamy tu jednak związane ręce, chcielibyśmy ich pochwalić, ale przy takim potencjale powinni rozpychać się łokciami na podium, a nie szczęśliwie uniknąć spadku. Ciężko powiedzieć, co najbardziej zawiodło w TT? Pod koniec sezonu na pewno frekwencja, być może duże rotacje w składzie, to dla nas duża zagadka. Na pewno minęli się z formą tej wiosny, bo trudno zrozumieć tak słaby wynik. Na szczęście dla nich jedyne dwa zwycięstwa odnotowali z bezpośrednimi rywalami do utrzymania i tylko to sprawiło, że nie wylądowali w Trzeciej Lidze. Musimy na pewno docenić ich kapitana Marcina Tymoszczuka, który był na każdym spotkaniu i naprawdę trzymał poziom od początku do końca. Niemniej liczymy, że Tank Team jesienią poprawi się i to znacznie.

Podobne wygania mamy do Anteniarzy. Popularne „Antenki” na wiosnę po prostu nie dojechały i spadły z ligi. W dodatku w dość dramatycznych okolicznościach, bo w ostatnim spotkaniu sezonu z pewnymi już degradacji ACL Zerwane. Wystarczyło im zwycięstwo i pozostaliby na drugim szczeblu, ale i to się nie udało. Na pewno kapitan Anten, popularny „Jojek” głowi się, co było przyczyną tak słabego wyniku, ale jeśli już budować ekipę na powrót na drugi szczebel to na Bartku Adamiaku, który w każdym swoim występie był wyróżniającą się postacią. Nieco mniej surowi będziemy w wypadku drugiego spadkowicza, ACL Zerwane. Debiutanci na „Irzyku” trafili na wyjątkowo mocno obsadzone drugoligowe rozgrywki, stąd też przez długi czas nie mogli zdobyć nawet punktu. Finalnie udało im się i w spotkaniu o honor z Anteniarzami, więc mały powód do uśmiechu był. Kilkukrotnie ACL zabrakło też szczęścia albo zagrania dwóch równych połów. Niemniej po takim doświadczeniu wróżymy im szybki powrót do Drugiej Ligi, o ile oczywiście utrzymają w kadrze kilku zawodników, m.in. Wiktora Sumlińskiego. Na koniec naszego podsumowania chcieliśmy serdecznie podziękować wszystkim drużynom. Zarówno nam jak i Wam nie było łatwo w zaistniałej sytuacji spowodowanej koronawirusem, ale mimo przeciwności losu mamy wrażenie, że wspólnie stworzyliśmy bardzo ciekawą piłkarską wiosnę, pełną pięknych goli, udanych meczów i fenomenalnych parad bramkarskich. A to wszystko na naprawdę wysokim poziomie. Stąd też życzymy Wam, że po krótkim odpoczynku, wrócicie do nas na jesień i po raz kolejny stworzymy kilka pamiętnych chwil. Dziękujemy!

00 06

Sponsorzy