W meczu Szóstej Ligi Szóstek pomiędzy Szybkim Shotem i UKS Południe Czosnów w naszej zapowiedzi obstawialiśmy remis i jak się okazało, to była celna prognoza. Spotkanie to rozpoczęło się z drobnym opóźnieniem z powodu „gumy” jaką złapała w trasie ekipa z Czosnowa, ale ta sytuacja podziałała na nich motywująco, gdyż to oni jako pierwsi znaleźli drogę do siatki. Konkretnie Kuba Szczepaniak, który trafił na 0:1 po indywidualnej akcji. Potem oglądaliśmy sporo walki w środku pola, ale nie miało to przełożenia na zmianę wyniku. Aż do 20 minuty, wtedy zaczął się rollercoaster w wykonaniu obu drużyn. Do wyrównania doprowadził wtedy precyzyjnym strzałem przy słupku Ivan Khomyn, ale w 24 minucie Łukasz Adamczyk uderzył na 1:2 i znowu UKS prowadził. Odpowiedź Shotów była zabójcza. W ostatnich 60 sekundach pierwszej połowy gospodarze za sprawą Kacpra Słowikowskiego i ponownie Khomyna zadali dwa skuteczne ciosy i to oni do szatni schodzili przy przewadze 3:2. Po zmianie stron tempo nieco się uspokoiło i przez dłuższy czas nie oglądaliśmy kolejnych goli. I ponownie oba zespoły zostawiły najlepsze na koniec. W 41 minucie po bramce samobójczej załoga w pomarańczowych trykotach odskoczyła na 4:2 i wydawało się, że już jest po zawodach. Szczególnie że znakomicie między słupkami spisywał się Anton Dychenko. Jednak w 43 minucie nie miał szans po wolnym Andrzeja Boguckiego, który mocnym strzałem zmniejszył straty do 4:3. Na 120 sekund przed końcem Czosnów dopiął swego. Najlepszy na murawie Szczepaniak idealnie wypatrzył Jarka Mamaja, a ten z bliska skierował piłkę do bramki i mieliśmy 4:4. Jak się okazało, ten rezultat utrzymał się do ostatniego gwizdka. Wydaję się, że ten podział punktów po naprawdę ciekawym widowisku, chociaż z pewnością nikogo nie zadowalał, był sprawiedliwy.