Meczy na szczycie Drugiej Ligi Szóstek pomiędzy Gramy Czasami i Altusem zapowiadał się jako prawdziwy hit i tu trzeba oddać obu ekipom, że nie zawiodły oczekiwań. Już w 3 minucie niezawodny Krzysztof Sobolewski rozpoczął strzelanie, potem nominalni goście starali się odrabiać straty i w 10 minucie mieli dobrą okazję. Jednak jej nie wykorzystali, a za chwilę zrobiło się 2:0 po trafieniu bardzo dobrze dysponowanego tego dnia Sebiastiana Szwai, któremu podawał Patryk Paszko. Nie minęło 60 sekund, gdy piłkę od Damiana Patoki w polu karnym otrzymał Tomek Piotrowski, po czym strzałem w krótki róg zmylił bramkarza i mieliśmy 3:0. Po takich trzech ciosach inne drużyny mogłyby się załamać, ale nie Altus. Już w 20 minucie Dawid Celt po centrze Jakuba Pikulskiego dał kontakt swojemu zespołowi, ale tuż przed przerwą GC znowu powiększyli przewagę. Paweł Staniszewski uderzył z wolnego, golkiper Granatowych zdołał sparować futbolówkę, ale ta trafiła wprost pod nogi Szwai, a ten podwyższył na 4:1. Wydawało się, że to jest dość bezpieczny wynik przed drugą połową, ale tak naprawdę największe emocje były dopiero przed nami. Tuż po zmianie stron goście niemal natychmiast rzucili się do odrabiania strat i na efekty nie trzeba było długo czekać. W 28 minucie Pikulski dobrze wypatrzył Piotra Osieckiego, który strzałem przy dalszym słupku dał kontakt na 4:2, dosłownie kilkadziesiąt sekund później Pikulski po raz trzeci w tym spotkaniu asystował, w tym wypadku przy golu na 4:3 Daniela Łukaszyka i mecz nam się rozpoczął na nowo. Altus mógł wyrównać na 4:4, ale znakomicie spisał się Krzysztof Michałowski, w odpowiedzi po prostopadłym zagraniu Paszko w sytuacji sam na sam znalazł się Patoka, ale nie trafił w bramkę. Za moment Staniszewski uprzedził napastnika rywali w dosłownie ostatniej chwili, a niedługo potem swojego szczęścia poszukał wspomniany golkiper Michałowski, ale obił poprzeczkę. Rezultat mógł podwyższyć też pracujący na całej długości i szerokości boiska Szwaja, ale defensor gości rozpaczliwą interwencją wybił futbolówkę z linii bramkowej. W 42 minucie Staniszewski popędził za akcją, oddał strzał, a piłka po drodze odbiła się od Filippo Inzaghiego Krzysztofa Sobolewskiego i wpadła do siatki. Było wtedy 5:3, ale to nie oznaczało, że gospodarze mogą złapać oddech, gdyż zespół w granatowych trykotach postawił wszystko na jedną kartę. Kolejną kapitalną robinsonadę zanotował Michałowski, najlepszy na placu Staniszewski aż trzy razy zaliczył kluczowe bloki, a następnie ponownie na pierwszym planie znalazł się Michałowski. Jednak stan rywalizacji się nie zmieniał. Aż do 49 minuty. Wówczas z dystansu huknął Karol Żak i było już tylko 5:4. Mimo naporu oponentów Czerwoni dowieźli zwycięstwo, chociaż nie było łatwo. Gramy Czasami wskoczyli na pierwsze miejsce w tabeli, ale trzeba pamiętać, że na trzy kolejki przed końcem Altus ma tyle samo punktów, co GC. A to zwiastuje nam pasjonującą walkę o tytuł do samego finiszu sezonu.