W potyczce liderującej Contry z zamykającym tabele FC Ursynów faworyt mógł być tylko jeden - była to drużyna Michała Raciborskiego. I pierwsza połowa potwierdziła te przedmeczowe prognozy. Nominalni gospodarze grali pewnie, skutecznie i efektownie. Klasą dla siebie był wspomniany Raciborski, który miał udział przy wszystkich czterech bramkach (gol i trzy asysty). Świetną partię rozgrywał też (jak zwykle) Paweł Pająk, autor dwóch trafień i jednego ostatniego podania. Swoją cegiełkę dołączył też Daniel Purchalak, który raz trafił do siatki. Do przerwy 4-0 dla Contry i pełna kontrola boiskowych zdarzeń. W drugiej odsłonie FC Ursynów pokazał jednak, że wciąż potrafi grać w piłkę i w końcu zaczął przypominać zespół, który wygrał zeszłoroczną edycję letnich rozgrywek Ligi Bemowskiej. Sygnał do ataku dał Kamil Sowa, który z pomocą rykoszetu pokonał bramkarza przeciwnika (asysta Mateusza Manarta). Następnie Marcin Rumiński z bliska trafił do siatki i zawodnicy z Ursynowa uwierzyli, że da się urwać liderowi punkty. Nadzieje te jeszcze wzrosły, gdy w samej końcówce meczu potężnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Sowa i było już tylko 4-3. Niestety dla gości zabrakło czasu na doprowadzenie do remisu, chociaż należą im się brawa za fantastyczny pościg. FC Ursynów, mimo porażki, w końcu pokazał się z naprawdę dobrej strony i może to będzie moment przełomowy dla nich. Najwyraźniej problem leży w głowach zawodników ekipy Michała Burzyńskiego. Za to Contra, chociaż nie bez problemów, to jednak dopisuje kolejne trzy punkty i wydaje się być głównym faworytem do zdobycia tytułu.