W jedynym wtorkowym starciu piątej serii najwyższego szczebla Letniej Ligi Bemowskiej trzecia w tabeli Contra podejmowała piąte w stawce Papadensy. Nie dość, że byliśmy świadkami szlagieru LB, to jeszcze był to iście bratobójczy pojedynek, którego stawką był najniższy stopień podium. Spodziewaliśmy się wielkich emocji i takie też nam towarzyszyły, ale nikt nie spodziewał się, że przynajmniej pierwsza połowa będzie toczyć się do jednej bramki. Tymczasem ekipa Dominika Podlewskiego od pierwszych minut zdecydowanie zaatakowała, co wobec biernej postawy rywala, zakończyło katastrofą dla Contry. Można śmiało napisać, że obraz z pierwszych dwudziestu minut łudząco przypominał starcie poprzedniej kolejki, w którym co ciekawie właśnie Contra w innym hicie niemal w identycznym stylu zdeklasowała Gladiatorów. Tym razem karta się odwróciła. Papadensy strzelały gola za gole, a licznik w po pierwszej odsłonie zatrzymał się na siedmiu zdobytych bramkach i jednaj straconej. Po zmianie stron goście dorzucili jeszcze dwa gole (9:1) i potem spokojnie kontrolowali przebieg meczu, pozwalając rywalowi strzelić jeszcze cztery gole. Ostatecznie Papadensy niespodziewanie, bo bardzo gładko i wysoko pokonały Contrę 10:5 i zameldowały się na najniższym stopniu podium. Najlepszy na placu był autor dwóch goli i takiej samej liczby asyst Adrian Strąk, ale należy wyróżnić tutaj cały zwycięski zespół, z którego tylko jeden gracz nie zapisał się w statystykach.