W drugim meczu drugiej kolejki piątego szczebla Halowej Ligi Bemowskiej Znista podejmowała KP Kozią. Mimo, że lepiej swoją przygodę tej zimy rozpoczęli nominalni gospodarze, to w naszych sondażach stawialiśmy na remis, licząc za emocję. Te rzeczywiście były, ale dopiero w drugiej odsłonie. W pierwszej zaś zawody zdominowała KP Kozia, która może nie wypracowała sobie jakiejś znaczącej przewagi, ale błysnęła skutecznością i przebiegłością, wykorzystując niemal wszystkie błędy rywala. Wynik już w trzeciej minucie otworzył Tomasz Komor, a potem oglądaliśmy koncert Antoniego Pieńkosia, który do końca pierwszej połowie skompletował hattricka. W międzyczasie gola na 3:1 dla gospodarzy zdobył Piotr Preneta i do przerwy Kozia zasłużenie prowadziła 4:1. Po zmianie stron długo wchodząca w ten mecz Znista w końcu się przełamała. W sześć minut bowiem za sprawą Michała Łazarza i Wiktora Ulika zbliżyła się do rywala na jedną bramkę (4:3), sprawiając że emocje zaczęły się od nowa. Strach zajrzał gościom w oczy, ci jednak nie przestraszyli się i momentalnie odpowiedzieli golami Komora (drugi gol) oraz Pawła Marciniaka, odskakując na trzy gole (6:3). Można śmiało napisać, że to właśnie ta riposta KP Koziej była w tym meczu kluczowa. Do końca starcia wprawdzie było jeszcze mnóstwo czasu, ale do odrobienia były aż trzy gole. Znista mimo podcięcia skrzydeł nadal kontynuowała swoją pogoń za rywalem. Siedem minut przed końcem meczu z wolnego przymierzył Michał Kot, a kilka minut potem rezultat do jednej bramki zmniejszył Wojtek Wosik. W końcówce emocje sięgały zenitu, ale mimo naporu gospodarzy KP Kozia utrzymała wynik, zwyciężając finalnie 6:5.