Obie drużyny zmagania w lidze letniej rozpoczęły słabo. FC Melange rozegrał jedno spotkanie więcej, co jednak nie przełożyło się na lepszy dorobek punktowy. Tym samym była to już dla nich najwyższa pora na odwrócenie trendu. I rzeczywiście przez pierwsze 10 minut inicjatywa była po ich stronie. Mimo tego, goście nie tworzyli zagrożenia pod bramką rywali, którzy próbowali swoich sił kontratakując. Po jednej z takich akcji, nieco szczęśliwie, Team Ivulin Exile wyszedł na prowadzenie. Piłkę z prawej strony boiska w stronę pola karnego dogrywał Siarhiej Mikałajenka, a niefortunnie tor lotu piłki zmienił jeden z obrońców FCM. Już w kolejnej akcji odpowiedzieli goście za sprawą Łukasza Słowika. W kolejnych minutach  FCM starał się tworzyć zagrożenie opierając grę właśnie o swojego napastnika. Najbliżej pokonania bramkarza był Tomasz Kałun w 16. minucie. TIE tego dnia postawił na skuteczność i mimo niewielu szans, prowadził 2:1 po golu Hiermana Rutkouskiego, który chwilę przed trafieniem minimalnie pomylił się z dystansu. Takim rezultatem zakończyła się pierwsza część meczu. W drugiej połowie do remisu doprowadzić mógł Luc Kończal, ale fatalnie przestrzelił znajdując się kilka metrów przed bramką. W 26. minucie konsekwentna gra na Łukasza Słowika przyniosła efekt. Napastnik gości dobrze zastawił piłkę i obrócił się w stronę bramki. Uderzenie po ziemi w długi róg było formalnością i ponownie mieliśmy wynik remisowy. Tak, jak miało to miejsca do tej pory, tak i teraz gospodarze jeszcze raz objęli prowadzenie. Niespełna minutę po golu wyrównującym, futbolówkę stracił jeden z zawodników FCM, co skrzętnie wykorzystał Vadim Sharapau. Podążając zgodnie ze schematem, spodziewaliśmy się odpowiedzi przeciwników. Tomasz Kałun do asysty dołożył bramkę na 3:3. W tym momencie bliżej było do przełamania i pierwszego prowadzenia zespołu gości. Zabrakło jednak przysłowiowej kropki na „i”. TIE w 34. minucie objął prowadzenie, tylko po to, aby je stracić niespełna 60 sekund później. To już trzecia sytuacja w spotkaniu, gdy drużyna traciła gola tuż po własnym trafieniu. Zawodnicy obu drużyn trzymali wszystkich w niepewności do ostatniej minuty spotkania. Pół żartem, pół serio, zapewne dlatego, aby rywal nie zdążył ponownie odpowiedzieć na gola. Najpierw w słupek trafił gracz FC Melange, a w tej samej akcji piłkę meczową na nodze miał Siarhiej Mikałajenka, lecz i on trafił w obramowanie bramki. Ostatecznie sędzia zakończył spotkanie przy wyniku 4:4, który nie zadowala żadnej z ekip.