W zaistniałych okolicznościach, wobec postawy innych rywali ostatnie starcie rundy zasadniczej drugiego szczebla bemowskich siódemek przy Obrońców Tobruku, w którym FC Ochota podejmowała St. Varsovię miało kolosalne znaczenie dla tych drugich. Otóż podopiecznym nieobecnego Michała Witkowskiego wobec wpadki Legionu oraz remisu Orłów Leszka potrzebowali raptem jednego punktu by załapać się do grupy mistrzowskiej, a tym samym uratować sezon, bo jakby nie było, to są obrońcami mistrzowskiego tytułu z jesieni. Z drugiej strony goście powinni podziękować rywalom, bo ci poczekali na nich znacznie dłużej niż przewiduje regulamin, a do tego zgodzili się skrócić czas meczu. Od początku oglądaliśmy dobre, szybkie i w miarę wyrównane zawody, a o losach pierwszej odsłony zdecydował błysk Karola Mroczkowskiego. Napastnik gości dwukrotnie, w siódmej i szesnastej minucie pokonał bramkarza rywali, ustalając jak się później okazało rezultat do przerwy na 2:0 dla Varsovii. Po zmianie stron emocji mieliśmy znacznie więcej, ale tylko w pierwszych dziesięciu minutach, gdy FC Ochota znacząco postawiła się rywalowi. Najpierw błyskawicznie gola zdobył Michał Mech, niwelując wynik do jednego gola, ale chwilę potem odpowiedział Marek Kwiatkowski i było 3:1. Gospodarze się jednak nie poddawali i dwie minuty potem znów doszli rywala na jedno trafienie, a na listę strzelców wpisał się Przemek Sawicki. Demony przeszłości zajrzały Varsovii w oczu. W końcu „Witek” i spółka w trzech ostatnich starciach z niżej notowanymi rywalami wywalczyli raptem dwa punkty, a w każdym z tych meczów wygrywali pierwszą połowę. Tym razem jednak goście wzięli się w garść i dźwignęli ciężar meczu. Kilka minut potem Korneliusz Troszczyński zdobył bramkę numer cztery dla swojej drużyny, a w samej końcówce kropkę nad i postawił Mroczkowski, który tym samym skompletował hattricka. To jednak nie on zgarnął tytuł gracza meczu, otóż miano to powędrowało do autora gola i dwóch asyst Marka Kwiatkowskiego. Ostatecznie St. Varsovia pokonała FC Ochotę 5:2, zapewniając sobie prawo gry o medale. A w grupie mistrzowskiej może się jeszcze wydarzyć wszystko, a najlepiej świadczą o tym tylko cztery punkty, jakie dzielą czwartą drużynę po rundzie zasadniczej od lidera.