Mecz o tak zwane sześć punktów. Obie ekipy potrzebują punktów jak tlenu, aby oddalić się od strefy spadkowej. W gorszej pozycji przed meczem była ekipa Złotopolskich nie mająca nawet punktu na swoim koncie. Gdy tylko rozbrzmiał pierwszy gwizdek sędziego zobaczyliśmy jak będzie będzie wyglądać ten mecz. Dużo walki, ostrych starć na pograniczu faulu, nieczystych zagrań, z lekką domieszką boiskowej magii. Złotopolscy od początku chcieli narzucić swoje warunki gry i… udało im się. Jakub Kotela do Osmańczyka i pierwsze trzy punkty w sezonie zaczęły jawić się jako coś bardzo realnego. Zawodnicy Czupakabr mieli na ten temat inne zdanie, a zwłaszcza fenomenalenie dysponowany tego dnia Giovanni Calabrese napędzający raz po raz ofenensywne akcje gości. Włoch najpierw przeprowadził piękną indywidualną akcję przez pół boiska, mijając po drodze trzech zawodników gospodarzy i umieszczając piłkę obok ofiarnie interweniującego bramkarza, a następnie pewnym, mierzonym strzałem wykorzystał podanie Simona Boehnisha. O ile pierwsza odsłona gry była ostra, ale zgodna z przepisami, tak w drugiej nerwy zaczęły puszczać zawodnikom obu ekip. Aż cztery czerwone kartki pokazał w tym meczu sędzia, a trzeba przyznać że i tak był pobłażliwy wcześniej kilkukrotnie upominając zawodników. Kiedy wszyscy myśleli że mecz zakończy się ostatecznie zwycięstwem zawodników Czupakabr, gospodarze wykonywali jeszcze rzut rożny i stało się to czego nie spodziewał się nikt. Daniel Kierlewicz dośrodkował w pole karne, najwywżej wyskoczył Michał Woźniak i z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Złotopolscy Warszawa wyrównali w ostatniej akcji meczu, a ich pierwsze punkty w lidze stały się faktem!