Jeśli mielibyśmy zdefiniować pojęcie „radosnego futbolu”, to wystarczyłoby nam pokazać mecz pomiędzy Izbą Wytrzeźwień a Walcem. Starcie to rozpoczęło się dość leniwie, ale szybko się rozkręciło i zanim się obejrzeliśmy, było 3:3. Gole dla „Izby” zdobywali w tym czasie Paweł Grosicki, Mariusz Grosiak i Łukasz Grabowski, a dla ekipy w czarnych trykotach dwa razy na listę strzelców wpisał się Bartosz Konopko i raz Dominik Kliczek. Potem nominalni goście odskoczyli przeciwnikom na dwa trafienia, ale tuż przed przerwą gospodarze zmniejszyli straty i po pierwszej odsłonie mieliśmy 4:5. Prawdziwe cuda zaczęły dziać się po zmianie stron. Obie drużyny solidarnie stwierdziły, że żelazna dyscyplina w grze obronnej jest przereklamowana i urządziły wielkie strzelanie. W zasadzie co chwilę padała jakaś bramka, ale nieco więcej zdobywał ich Walec, który na początku drugiej części odskoczył oponentom i potem utrzymywał bezpieczną przewagę czterech-pięciu goli. Pomocny była w tym skuteczność Mateusza Piziorskiego i Dominika Kliczka, ale z drugiej strony bardzo dobrze spisywał się ofensywny duet Adrian Giżyński i Mariusz Grosiak. Licznik bramek w zasadzie się nie zatrzymywał i co chwilę obaj bramkarze musieli wyjmować piłkę z siatki. Cały ten piłkarski spektakl zakończył się na kosmicznym wyniku 12:17! I nikt z kibiców obserwujących tę potyczkę na pewno nie mógł narzekać, gdyż takie spotkania są solą naszej ligi i z pewnością przejdą do historii rozgrywek na „Irzyku”. Izba Wytrzeźwień mimo strzelania dwunastu goli, musiała pogodzić się z porażką, co, trzeba przyznać, było dość niecodzienną sytuacją. Jednak jeśli poprawią defensywę, to mogą naprawdę jeszcze namieszać. Z kolei Walec pokazał rozmach w ofensywie i być może to będzie ich sezon.