Cele stawiane przed tym meczem przez drużyny były zgoła odmienne. St. Varsovia wierzyła, że dzięki dobremu układowi innych spotkań wskoczy na podium, natomiast Zakon Bonifartów zamierzał odskoczyć od grupy spadkowej. W pierwszej części, widowisko nie wyglądało jak spotkanie drużyn z odmiennych końców tabeli, dużo gry w środku pola, lekka stagnacja pod obiema bramkami. Minimalnie bardziej zdeterminowani wydawali się gracze gospodarzy i jeżeli ktoś stwarzał zagrożenie to właśnie oni. Jedna z nielicznych akcji zakończyła się bramką, Kamil Małż dograł piłkę do Sebastiana Murawskiego, a ten strzałem po długim rogu pokonał Adama Kolanowskiego. Na drugą część meczu zawodnicy wyszli w bardziej bojowych nastrojach, co dobrze wpłynęło na jakość widowiska. Bardziej otwarta gra, większe przestrzenie na boisku, a także błędy w obronie, to wszystko złożyło się na coraz większą ilość sytuacji bramkowych dla oby zespołów, jednak to Varsovia była w tym wszystkim skuteczniejsza, a szczególnie wyróżniał się wspomniany Murawski. Najpierw sam zapakował piłkę obok bezradnie interweniującego bramkarza, a potem świetnie wykorzystał zagranie od swojego goalkeepera. Kiedy wydawało się, że już nic złego nie może się stać zespołowi gospodarzy, niespodziewanie Zakon zdobył bramkę. Tomasz Jurkowski wyłożył futbolówkę Marcinowi Stachaczowi, a ten bez mrugnięcia okiem załadował do bramki strzeżonej przez Daniela Nowka. Gospodarze nie chcąc narobić sobie smrodu, przycisnęli jeszcze raz i strzelanie zakończył Łukasz Borkowski. W pełni zasłużone 4:1 i Varsovia wskakuje na najniższy stopień podium, natomiast Zakon Bonifartów osuwa się na najniższe miejsce w tabeli.