W pierwszym sobotnim meczu zmierzyli się ze sobą drużyny Victorii oraz weterani z Pohybla. Co ciekawe, oba zespoły zaczęły mecz w sześciu, ale to do drużyny Michała Stykowskiego szybko dołączył siódmy zawodnik, co, rzecz jasna, miało swoje odzwierciedlenie w boiskowych wydarzeniach. Zwłaszcza że nominalni goście cały mecz musieli sobie radzić w osłabieniu. I przez znaczną część tego spotkania nie ustępowali za bardzo Victorii. Pierwsza połowa zaczęła się od ostrożnej gry obu drużyn. Wiedząc, że składy są przetrzebione, nikt nie chciał za mocno forsować tempa. Jednak z czasem inicjatywę przejęli gospodarze i zaczęli wyprowadzać ciosy. Brylował w tym zwłaszcza Michał Brenner (autor czterech goli i dwóch asyst w całym meczu), ale dzielnie wspomagali go Stykowski i Andrzej Oszmański. Stąd też aż cztery bramki do przerwy zespołu Victorii. Pohybel, który nie zamierzał składać broni, odpowiedział dwoma trafieniami Artura Klimaszewskiego. W drugiej odsłonie, mimo bardzo ambitnej postawy gości, strzelała już tylko drużyna Michała Stykowskiego. Tych bramek padło jeszcze cztery i ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 8-2. Były to pierwsze, jakże ważne punkty Victorii w tym sezonie, co pozwoliło im wywindować w górę tabeli. Z kolei Pohybel, musi koniecznie stawiać się w większym gronie na mecze, bo jakości tam nie brakuje, ale przez słabszą frekwencję wyniki są dalekie od zadowalających.