Początek meczu był bardzo wyrównany, obie drużyny raczej atakowały niż się broniły. FC Warsaw United mieli kilka okazji, ale ich ogromnym problemem była skuteczność. Strata w ataku, kontra i samodzielna akcja Grzegorza Kowalika, mimo nacisków obrońcy i wyjścia bramkarza, zakończyła się zdobytą bramką. Świetnie w ataku Orłów Leszka grał Krzysztof Ziejewski, robiący dużo wiatru i zamieszania w środku pola i na połowie przeciwników. Pod koniec połowy Orły nacisnęły i jedną, z kilku, okazji kończą bramką. Strzelił Paweł Przyborski, po podaniu w polu karnym od Ziejewskiego. Nie ma przebaczenia, nikt nie odpuszcza. Orły ciągle polują, ale i United walczą o korzystny rezultat, tak z grubsza można opisać drugą połowę. Co prawda po gwizdku gola pierwsi strzelili FCWU, ale szybko bramką odpowiadają Orły. Przed końcem spotkania padła jedna z najbardziej absurdalnych bramek w historii Ligi Bemowskiej. Bramkarz United zamiast przed siebie, wybił piłkę w kosmos, chcąc pewnie wybadać zagrożenia dla piłki, którą kilka dni później wyekspediował Neymar. Ta jednak wróciła dość szybko i to w pole karne FCWU, gdzie czaił się już Maciej Hartfil. Wykonał on prześliczną przewrotkę i futbolówka przeszła między rękami bramkarza, wprost do siatki. Ibrahimowic mógłby się uczyć, gdyby nie to, że dwie akcje później, ten sam zawodnik,  mając przed sobą pustą bramkę, strzelił w słupek.