Pierwsza połowa w meczu FC Oposów z Lencevią miała wyjątkowo niecodzienny przebieg. Mimo remisu 2:2 na pięć minut przed jej końcem, Oposom ani razu nie udało się skierować piłki do bramki. Dwukrotnie wyręczyła ich obrona Lencevii, raz nieco przypadkową główką, drugi fenomenalnym strzałem w okienko zza pola karnego. Na skutek mozolnego odrabiania strat,głównie za sprawą Łukasza Kozerskiego, udało im się doprowadzić do remisu, ale wtedy Łukasz Sadoś, przypomniał sobie, że Oposy też mogą zdobywać bramki i władował jedną, akurat na zejście do szatni. Po przerwie Lencevia nacierała i atakowała, ale nie udało już im się wyrównać. Oposy przetrzymały niemal dwadzieścia minut naporu i w końcówce dwukrotnie udanie skontrowali. Najpierw Konrad Orlik przytomnie wypuścił Sadosia, po chwili Piotr Krzyśpiak wykorzystał sam na sam z bramkarzem, minął go ładnym zwodem i ustalił wynik spotkania. Tym samym Oposy zajęły pozycję lidera, a Lencevia najbliższy mecz będzie grać o wydostanie się z ostatniego miejsca w tabeli Drugiej Ligi A.