Haratacze oraz Defenders to drużyny, które bazują na szczelnej defensywie. Dopiero gdy ten warunek jest spełniony, przychodzi pora do odważniejszych ataków. Z tego powodu nikogo dziwić nie powinien bezbramkowy remis po pierwszej połowie spotkania. Nie oznaczało to jednak, że na boisku nic się nie działo. Znacznie lepiej prezentowali się nominalni goście i to oni jako pierwsi zagrozili rywalowi. W 8. minucie Jarosław Jachna dogrywał piłkę do Mateusza Izdebskiego, a jego uderzenie z linii pola karnego obronił bramkarz. Dziesięć minut później golkipera udało się ominąć, lecz na drodze piłki uderzonej przez Jakuba Bubelskiego stanął słupek. Już w kolejnej akcji refleksem wykazał się Radosław Lalak wychodząc przed pole karne. Decyzja była bardzo dobra, ponieważ udało się zablokować rywala, który stanął by przed bardzo dobrą okazją na zdobycie bramki. Co prawda golkiper nieco ucierpiał, lecz po chwili wszystko było w porządku. W drugiej połowie mecz nie otworzył się i coraz więcej wskazywało na to, że trzy punkty mogą trafić na konto drużyny, która jako pierwsza trafi do siatki. W 34. minucie przed dobrą okazją znalazł się Maksim Pliashkou, ale jego uderzenie z pierwszej piłki pozostawiało wiele do życzenia i powędrowało wysoko ponad bramką. W 37. minucie świetną akcją zaprezentował się rywalowi Mateusz Gajda, który najpierw zwiódł obrońcę, a następnie wyłożył piłkę do Jarosława Jachny. Temu nie pozostało nic innego, jak dołożyć nogę i umieścić futbolówkę w pustej bramce. Od tego momentu Haratacze musieli ruszyć do przodu, co przekładało się na większa ilość wolnego miejsca pod ich bramką. W 40. minucie z kontratakiem ruszyli Przemysław Girgiel, Jarosław Jachna i Karol Płusa, lecz ostatni z nich uderzył tylko w boczną siatkę. Obejrzeliśmy jeszcze kilka prób zawodników Defenders, ale nie przyniosły one zmiany rezultatu. W 45. minucie ręką z boku pola karnego zagrał zawodnik gości, co zaowocowało rzutem wolny. Miejsce nie było jednak optymalne i zazwyczaj z takiego stałego fragmentu gry nie ma korzyści. Tym razem jednak Marek Wójcik dograł nisko piłkę na długi słupek, a tam niepilnowany znalazł się Andrzej Załucki. Zagadką pozostaje sposób, w jaki futbolówka przeszła przez gąszcz nóg. Faktem natomiast było to, że Haratacze, mimo braku okazji bramkowych, remisowali 1:1. Wynik utrzymał się do ostatniego gwizdka arbitra i goście mogli odczuwać wielkie rozczarowanie. Mieli więcej sytuacji na zdobycie bramki i zdecydowanie powinni trafić do siatki po raz drugi, aby zamknąć mecz. Nie zrobili tego, a Haratacze wycisnęli ze swojego występu maksimum. Tym samym obie drużyny podzieliły się punktami, co jest zdecydowanie gorszą informacją dla Defenders.