Nieprawdopodobny przebieg miało spotkanie pomiędzy Victorią a Chłopcami Do Bicia. Nominalni goście prowadzili już czterema bramkami i absolutnie dominowali nad rywalami, a mimo tego zakończyli mecz bez żadnych punktów. Dla Victorii to był drugie starcie tego dnia (wcześniej pokonali osłabioną ekipę Pohybla) i od początku było widać, że pierwsza potyczka kosztowała ich mnóstwo sił. Ledwie widowisko się zaczęło, a już przegrywali trzema bramkami. Najpierw w pierwszej minucie wynik otworzył Karol Tratkiewicz, chwilę później jego wyczyn powtórzyli Piotr Świstak i Arek Kotas. Po czym na moment przebudzili się gracze Victorii, za sprawą bramki Andrzeja Oszmańskiego, mieli potem parę szans, ale CdB wyprowadzili kolejne dwa ciosy i było już 1-5. Nic wtedy nie zwiastowało nadchodzącej katastrofy. Nominalni goście prezentowali się lepiej, byli skuteczniejsi i wydawało się, że kontrolowali grę. Wtedy jednak po jednej z nielicznych akcji ekipy Michała Stykowskiego bramkarz Chłopców interweniował za polem karnym. Piłka trafiła do jednego z zawodników Victorii, który postanowił przelobować golkipera rywali. Zmierzającą piłkę do bramki zatrzymał po odruchowym zagraniu ręką Tratkiewicz i sędzia nie miał wyjścia, musiał pokazać czerwoną kartkę. Na domiar złego dla gości, rzut wolny zamienił na gola Paweł Jędrzejewski. Gospodarze poszli za ciosem, jeszcze do przerwy zaliczyli kolejne dwa trafienia i było już tylko 4-5. Chłopcy Do Bicia musieli kompletnie zreorganizować grę, żeby myśleć o zwycięstwie, ale tuż na początku drugiej odsłony dali oponentom kolejny prezent. Tym razem, w niemalże identycznej sytuacji, czerwoną kartkę otrzymał bramkarz CdB Mariusz Kurczyński, a kolejnego gola z rzutu wolnego uzyskał Jędrzejewski. Victoria, z dużą pomocą rywali, doprowadziła do remisu i miała jeszcze mnóstwo czasu oraz przewagę dwóch zawodników w polu. Przewagę tę skrzętnie wykorzystała, bo do końca meczu spokojnie punktowała osłabionych przeciwników, głównie dzięki Andrzejowi Oszmańskiemu (pięć goli i cztery asysty) oraz Stykowskiemu (trzy bramki oraz cztery ostatnie podania). Ostatecznie ten szalony mecz zakończył się wynikiem 12-6 i oba zespoły na pewno na długo zapamiętają tę batalię. Zawodnicy Victorii sami po spotkaniu przyznawali, że mieli sporo szczęścia, ale brawa też dla nich, że potrafili wykorzystać sprzyjające okoliczności. Za to Chłopcy Do Bicia grali świetnie, mieli ten mecz na tacy, ale fatalne błędy w obronie odwróciły kompletnie przebieg tej rywalizacji. Może ta kuriozalna wręcz porażka będzie impulsem do zwycięstwa w następnej kolejce? Przekonamy się już za tydzień.